Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18
listopada 2015, 11:23
Lista zakupów od Jaqueline:
Mąka, 1 kg
Jabłka, 1 kg
Paluszki rybne, 2 opakowania
Cukier, 2 kg
Bułki, 4 sztuki
Mleczko do demakijażu (czy coś w tym
stylu), 1 buteleczka
Tabletki na ból głowy, 1 (ale duża!)
paczka
Wyjeżdżamy dzisiaj na zawody!
Pierwsze w tym sezonie! Jakiż jestem dumny z moich chłopców,
skaczą jak zaczarowani!
Nawet taki Hayboeck, od czasu kiedy
Tysia do niego wróciła zaczął się przykładać do skoków. Ale
ona to go chyba krótko trzyma, tak mi się wydaje.
Ostatnio zapytałem ich czy myślą o
ślubie, to tylko się dziwnie uśmiechnęli. Czy ja o czymś nie
wiem? Przegapiłem coś? Muszę wypytać o to Sarę, naszą nową
fizjoterapeutkę.
Chociaż co ona może wiedzieć? Ledwo
imiona chłopaków pamięta, o Tysię wolę jej nawet nie pytać bo
spyta kto to. Ah, Heinz. Zostałeś sam na placu boju.
Jaqueline (moje żona, nie wiem czy
wspominałem) twierdzi, że dam radę. Oczywiście, że dam. Odpocznę
od jej domowych obiadków, to od razu mi się umysł oczyści.
Wróćmy do pracy. Podjeżdżam pod
siedzibę związku, a moi chłopcy już czekają. Idąc z daleka
odliczam i... są wszyscy! Cóż za dyscyplina!
-A gdzie Tysia?
Hayboeck patrzy na mnie dziwnie. Coś
nie w porządku z moją twarzą?
-W Norwegii?
-A dlaczego w Norwegii?
-Bo tam pracuje?
Istotnie. Choć myślałem, że
pojedzie z nami, bo bliżej. Nie przemyślała tego dziewczyna.
-Kraft, Jankowska! Proszę się
przestać obściskiwać!
Tynka odskakuje od Stefana jak oparzona
i uśmiecha się do mnie niepewnie.
Ah, młodość! Pamiętam, jak
Jaqueline i ja nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku i rąk. To
były czasy! Trwały z dwa tygodnie, a potem popadliśmy w rutynę
przerywaną jej pożal się Boże kulinarnymi eksperymentami, ale
wspomnienia są na lata!
Przenoszę wzrok na Gregora i Sandrę.
Sandra wygląda jakoś tak... pełniej. Przytyła? Nieuprzejmie tak o
to pytać.
-Sandra, czy ty aby dobrze się
czujesz?
Blondynka spogląda na mnie speszona.
-Niekoniecznie...
-Może ty w ciąży jesteś?! Spuchłaś!
Tym razem oboje patrzą na mnie oczami
wielkości spodków. Powiedziałem coś niestosownego?
-Nie, bobu się najadła – rzuca
Gregor i prowadzi swoją dziewczynę kawałek dalej.
Pojawia się Sara.
To strasznie dziwna dziewczyna jest.
Profesjonalistka, to na pewno. Ale mało kontaktowa. Żaden z moich
chłopców nawet nie wpadł jej w oko! Choć może wpadł, ale tak
naprawdę tylko jeden jest dostępny.
-Diethart! Podejdź do mnie synu!
Thomas nieco niechętnie, ale zjawia
się u mego boku.
-Chciałbym cię prosić, żebyś zajął
się naszą nową koleżanką.
-W jakim sensie zajął?
-Dotrzymał jej towarzystwa,
poopowiadał o naszej drużynie...
-Jakby ją coś interesowało, to
przecież by spytała.
-Thomas!
-Ale trenerze! Tysi nie trzeba było
zabawiać!
-Tysia miała łatwiej, bo mieszkała
obok Hayboecka, więc on nijak dotrzymywał jej towarzystwa.
-Właśnie! A teraz będzie się z nią
żenił! Ja jestem za młody na małżeństwo!
-Hayboeck żeni się z Tysią?!
-No kiedyś pewnie wezmą ślub, co
nie? Byli po słowie zanim Tysia zmieniła zdanie.
-To wiem... Ale mówili coś o ślubie?
-O rany, trenerze! No nie. Zresztą
trener pierwszy by wiedział, Tyśka wszystko trenerowi mówi.
Fakt! Mam zaufanie mojej Tysi. Cieszy
mnie to. Ale chciałbym mieć też zaufanie Sary. Podchodzę więc
do niej.
-Witaj, kochana!
Odwraca się jak oparzona. Chyba ją
przestraszyłem. Płochliwa jakaś. Muszę o tym opowiedzieć Teamowi
Norge.
-Ah, to pan.
-Mów mi Heinz.
-Wolałabym zostać przy oficjalnej
wersji.
-Ale ja mogę...?
-Oczywiście, proszę mi mówić po
imieniu.
Uff. Chociaż to dobre.
-Widzę, że ciężko ci się
zaaklimatyzować, chciałbym ci pomóc.
-Przerażają mnie trochę ci chłopacy.
Są strasznie... głośni.
Rany boskie, kto ją zatrudnił?! Już
nikomu nie wolno ufać!
-Wiesz, to młodzi ludzie, muszę się
wyszumieć.
-Ja też jestem młoda. I jestem cicha.
Zauważyłem.
-Daj im szansę, nie pożałujesz.
-Ten i ten ciągle z tymi swoimi
pannami, ten i ten ciągle z telefonami i wypisują smsy. Nie żyją
w realnym świecie.
-Są zakochani, co poradzisz?
-Wszyscy?
-Poza Diethartem, wszyscy.
-Ahh.
-Dlaczego pytasz?
-Tak po prostu. Kazał mi pan ich
lepiej poznać.
Robi się opryskliwa. Uśmiecham się
szeroko.
-Zacznij od ich imion, a nie łóżek.
Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18
listopada 2015, 16:38
-Za 10 minut spotykamy się w holu,
skąd przejdziemy na siłownię, jasne?
Hayboeck podnosi rękę do góry.
-Tak?
-Możemy za 20 minut?
-A po co ci aż tyle czasu?
-Norwegowie przyjechali.
Sara przygląda się całej sytuacji z
coraz większym zdziwieniem.
-Co z tego, że Norwegowie przyjechali?
- pyta.
-To, że Michi nie będzie skakał,
dopóki się nie zobaczy z Norwegami – prycha Morgi. - Taki jest do
nich przywiązany.
Cała drużyna ryczy ze śmiechu, a na
twarzy blondynki pojawia się coraz większa konsternacja.
Wytłumaczyłbym ci, gdybyś była milsza. A teraz cierp.
-Zatem macie 20 minut do zbiórki!
Gregor! Wykorzystaj ten czas i zadzwoń do Sandry zapytać jak jej
samopoczucie po tej dziwnej roślinie!
Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18
listopada 2015, 16:43
-Tom, błagam! Odpuść dzisiaj te
wygłupy.
-Tyśka, dzieciaku! Wyluzuj! Nic mi nie
będzie!
-Tom, przecież ty masz najpewniej
skręconą kostkę! Na litość boską, czy ktoś może nad nim
zapanować?
-Hilde, czy my znowu mamy przejść
poważną rozmowę? - wtrąca się Stoeckl. - Tysia mówi, ty
robisz. Jasne?
-Bardzo dziękuję! Słyszałeś Tom?!
-Słyszałem, słyszałem! Skarżypyta!
-Jeszcze mi za to podziękujesz!
Przyglądam się jej. Jest szczęśliwa,
to widać. Od czasu kiedy wróciła do Innsbrucka, odżyła. Uśmiecha
się, ma śliczną cerę. No i chyba dobrze się czuje u Norwegów.
Już chce wstać i do niej podejść, kiedy pojawia się Michi.
-Boże, dlaczego Norwegia jest tak
daleko?! Tęskniłem!
Bierze ją w swoje ramiona i wpija się
w jej usta.
Ah, dzieciaki!
-Załatwiłeś?
-Oczywiście, że załatwiłem!
-Wszystko?
-Tyśka...
-Tak tylko pytam. Stresuję się, noo.
Ma być idealnie.
Nasłuchuję uważniej, bo rozmowa
zaczyna przybierać interesujący obrót. Mama nie byłaby ze mnie
dumna, wiem. Ale ciekawość wzięła górę!
-Ktoś wie?
-Nikt.
Tysia uśmiecha się szeroko.
-Nie sądziłam, że się zgodzisz.
-Zrobię wszystko co będziesz chciała,
bylebyś była szczęśliwa.
-TOM, DO CHOLERY! Przepraszam cię
Michi, ale muszę nad nim zapanować! Spotkamy się wieczorem?
-Jasne!
Szybki buziak i brunetki już nie ma.
Podchodzę do Hayboecka.
-Chcesz mi o czymś powiedzieć synu?
-W jakim kontekście?
-Ciebie i Tysi... Tysi i Ciebie?
-Nie, chyba nie.
-Hayboeck! Słyszałem wszystko!
-Skoro trener wszystko słyszał, to
wszystko trener wie!
-Ale nie wiem o czym mówiliście!
-To jak trener słuchał?
-Przecież nie powiedzieliście o co
chodzi!
-A mimo to się zrozumieliśmy!
Przeznaczenie, prawda?
-Hayboeck!
Ciekawość mnie zżera!
-Czas na siłownie! Dalej, trenerze!
Widzę, że trener masę zrobił przez przerwę, czas na rzeźbę!
A Jaqueline mówiła, że nikt brzuszka
nie zauważy!
Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18
listopada 2015, 20:17
Jaka nudaaaa. Naprawdę, przedstawienia
z udziałem mojego syna na Boże Narodzenie są ciekawsze! Nie
cierpię oficjalnych gali na początek sezonu. Po co to wszystko?
Walter Wielki wychodzi na mównicę. I
znów przypomina mi się ten nieszczęsny sen, kiedy wyłowiłem rybę
z jego twarzą! Za każdym razem gdy widzę Hofera, mam tę rybę
przed oczami. Trauma na całe życie! Oficjalne prezentacje drużyn i
sztabów. Nuda, nuda, nuda.
-... sztab szkoleniowy drużyny
norweskiej: Alexander Stoeckl, Magnus Brevig, Thomas Horl, Andreas
Vilberg i Justyna Hayboeck!
Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18
listopada 2015, 21:05
-Nie wierzę.
Uśmiecha się szeroko. Zresztą nie
tylko ona. Michi też się cieszy jak głupi.
-Wzięliście ślub?
-Słyszał trener. Justyna Hayboeck.
FIS już wie.
-Jak mogliście mi nie powiedzieć?!
Uwielbiam takie uroczystości! Dziewczynki sypią kwiatki, panna
młoda wprowadzana przez ojca, morze łez przy przysiędze, życzenia,
a potem zabawa do białego rana!
-Heinz... My wzięliśmy ślub na
plaży. Ja w białej krótkiej sukience, a Michi w szortach i
koszuli, nie było zadęcia i tłumów. Wiedzieli o tym tylko Tynka i
Stefan, bo potrzebowaliśmy świadków.
-KRAFT TEŻ NIC NIE SYPNĄŁ?
-A skąd Kraft... Mój brat, Stefan.
-Nadal nie wierzę.
Tysia uśmiecha się jeszcze szerzej i
wyciąga z portfela dowód. Jak byk stoi tam Justyna Hayboeck.
-Wy jesteście małżeństwem.
-Poważnie?
-Nie śmiejcie się! Ja cały czas
jestem w szoku! Muszę zadzwonić do Jaqueline! Zawiodłem się...
-Heinz?
-Tak?
-Wesela jeszcze nie było.
-Nie?! Nie wszystko stracone?
-Nie. Idź dzwonić do żony.
-Chrzanić żonę! Kiedy to wesele?!
-Hayboeck!
Michi odwraca się i widzi Stoeckla.
-Nie ty, żona twoja!
-Ah, żona moja! Leć Tyśka! A trenera
zapraszam na trening, bo tortu weselnego to ja trenerowi nie dam, jak
trener o siebie nie zadba!
Jaqueline, kłamczucho! Mówiłaś, że
moje brzuchysko nie rzuca się w oczy!