poniedziałek, 12 stycznia 2015

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 sierpnia 2016

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 sierpnia 2016, 14:26

-Fettner ma beznadziejne wyniki – mruczy pod nosem Tysia przeglądając kartę Manuela.
Brunetka zgodziła się pomóc Sarze w porządkowaniu kart chłopaków po sezonie zimowym i w tworzeniu raportów. Siedzimy tu już trzecią godzinę, a jesteśmy dopiero na drugim zawodniku.
-Cholera, ja nie wiem co się z nim dzieje – rzuca zrezygnowana Sara. - Nie zmieniam nic w jego programie treningowym, wszystko ma dobierane indywidualnie. I co? I gówno!
-Żre za dużo czekolady – oznajmia Tyśka uśmiechając się kpiąco. - Zapisz tu, że potrzebuje ekspresowo pełnego pakietu badań.
Podaje Sarze kartę, a blondynka zaczyna notować. Tysia formalnie nadal jest pracownikiem Norweskiego Związku Narciarskiego, więc jej obecność na naszym spotkaniu musi pozostać bez śladu, żeby uniknąć jakichkolwiek nieprzyjemności.
-Co ty Tyśka jesz? - pytam przyglądając się zawartości miski przed nią.
-Papkę z warzyw – odpowiada czytając kolejne sprawozdania z sezonu.
-I jak mniemam przepis dała ci Jaqueline?
-Nawet tego nie skomentuję.
W tym momencie drzwi się otwierają i do salki wpada Michi niosąc po jednym nosidełku w każdej z dłoni.
-Witam państwa – wykrzykuje na wejściu. - Zmiana warty Tyśka, bo ja muszę lecieć na trening.
Tysia wstaje zza stołu.
-Moje maluchy... – uśmiecha się pochylając nad bliźniakami, ale po chwili marszczy czoło i zaczyna im się przyglądać.
-Jakby mogły mówić, to by ci powiedziały jaki super dzień miały z tatą! - zachwala swoje umiejętności Hayboeck. - Byliśmy na spacerze z wujkiem Gregorem i z Maxem, potem trochę pospały...
Tysia w tym czasie wyjmuje bliźniaki z nosidełek i odwraca je w stronę Michiego.
-Hayboeck, japa. Przypatrz się swoim dzieciom. I co widzisz?
-No co? Nie są brudne...
-Nie, o coś innego mi chodzi.
-No co?
-Nie odróżniasz własnych dzieci?! Ubrałeś Thomasa w ubranka Leny, a Lenę w niebieskie ubranka Thomasa!
Michi staje jak wryty. Razem z Sarą i Koflerem uważnie przyglądamy się bliźniakom.
-Przecież nie pomyliłbym płci własnych dzieci!
-To co? Ściągamy pieluchy, żeby się przekonać?
Tysia coraz szerzej się uśmiecha na widok konsternacji Michiego.
-Cholera, Tysiunia... Ty masz rację! Co ze mnie za ojciec... Ubierałem ich zupełnie automatycznie! Nie wiem jak to się mogło stać! Daj, przebiorę ich.
-Teraz to już daj spokój – prycha śmiechem brunetka i podaje mi Lenę, a Thomasa jako że przysypia odkłada do nosidełka.
-Cześć księżniczko – uśmiecham się do małej, a ona uśmiecha się do mnie szeroko. Ma typowo Tyśkowy uśmiech. Za to - podobnie jak Thomas – kolor włosów odziedziczyła po Michim.
-Niech mi trener córki nie podrywa – upomina mnie Hayboeck i zarzuca sobie torbę na ramię zbierając się do wyjścia.
W tym momencie drzwi się otwierają i do salki zagląda Tynka.
-Tysia, jesteśmy umówione na 15?
-Chyba się nie wyrobie. 15:30? Albo zadzwonię do ciebie jak będziemy kończyć Fettnera!
-Spoko! Ja do 18 jestem w pracy! Pa!
I wychodzi.
-Okeeeeeej – zaczyna Kofler. - Czy my o czymś nie wiemy? Ostatnio sobie do gardeł skakałyście.
-Była u nas w weekend i po pięciogodzinnej kłótni i krzykach uznałyśmy, że to nie ma sensu i spróbujemy się dogadać na spokojnie.
-To znaczy, że nie masz nic przeciwko temu, żeby wyszła za Krausa? - pytam.
-Po moim trupie za niego wyjdzie – rzuca stanowczo Polka i wraca do czytania sprawozdań.
-Dobra, ja spadam na skocznie – mruczy Michi. - Jedzie trener?
-Zacznijcie z Kofim, ja przyjadę za jakąś godzinę.
Andreas podnosi się i zabierając z ziemi torbę rusza za Hayboeckiem.
-Tylko dzieciaczki! - wołam ich zanim wyjdą. - Nie pozabijajcie się, bo dziewczyny są mi tu potrzebne.
-Jasne!
-Ej, Michi! - krzyczy wesoło Tysia.
-No?
-Żartowałam z bliźniakami!
-Co?
-Dobrze je ubrałeś! Ale skoro mi uwierzyłeś to znaczy, że i tak ich nie rozróżniasz!
Michi zawraca i pochyla się na swoimi dziećmi.
-Mam nadzieję, że poczucie humoru odziedziczyliście po mnie, a nie po swojej trzepniętej matce. Przecież ja w depresję popadnę, albo co najmniej nerwicy dostanę...


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 sierpnia 2016, 16:05


-Dlaczego wy nie skaczecie?! - krzyczę oburzony wchodząc na teren skoczni Bergisel i widząc moje dzieciaczki i Koflera stojących przy barierkach.
-Bo widzisz Heinz... Mamy mały problem z Diethartem – mówi niepewnie Andreas.
-To znaczy? Mówiłem, żeby go zesłać do kontynentalki – prycham rozglądając się za Thomasem. - A wy – wskazuję na chłopców – mnie przekonywaliście, żeby go zabrać, że mu pomożecie...
-I pomogli – stwierdza Kofler. - Diethart na dzień dobry wyrównał rekord skoczni, a potem było tylko gorzej. Znaczy lepiej. No w sensie, że dalej.
-A z jakiego rozbiegu?
-No i tu jest problem. Skróciliśmy mu maksymalnie rozbieg. Hayboeck z Morgim się parę minut mocowali z belką, bo rury tam trochę zarośnięte i zardzewiałe są, tak dawno nikt tego aż tak nie skracał. A Didl robi rekord za rekordem.
-A gdzie on teraz jest?
-Kazałem mu zmierzyć gorączkę.
-Po co? - dziwię się.
-Żeby chociaż przez chwilę usiadł na dupie i nie skakał, bo to się robi niebezpieczne powoli.
-W związku z czym Didl mierzy gorączkę już ósmy raz bo Kofiemu cały czas coś nie pasuje – wtrąca złośliwie Kraft.
-Masz lepszy pomysł? - pyta poddenerwowany Andreas.
-Nic nie mówię...
-Fascynujące! - wykrzykuję. - Co mu zrobiliście? - pytam podejrzliwie moje dzieciaczki.
-36,7! No nie chce być więcej! - z domku wyłania się Didl.
-Może spróbuj zmierzyć w ustach? - proponuje Kofler. - Coś kiepsko wyglądasz...
-Ale mierzyłem już tyle...
-ZMIERZ W USTACH! - krzyczy Andi, więc Thomas posłusznie wraca do domku.
-Więc? - patrzę podekscytowany na chłopców.
-Kazał nam trener mu pomóc, to pomogliśmy – wzrusza ramionami Gregor.
-Niesamowite! - cieszę się. - Ale chwileczkę! Nie podaliście mu czasem żadnych niedozwolonych środków?
-A skąd trenerze! Same ziółka – uśmiecha się złośliwie Fettner.
Z nieznanych mi przyczyn Kofler rzuca mu przerażone spojrzenie. No przecież dobrze! Medycyna naturalna, to jest to!
-Fantastycznie! – cieszę się. - Zawsze byłem fanem naparów! Ah, byle więcej takich problemów...
-Heinz, on ląduje na płaskim – mówi spokojnie Andreas. - Może mu się coś stać.
-Pospieszcie się, bo Didl zaraz skończy mierzyć temperaturę – popędza nas Hayboeck. - No chyba, że któryś ma serce mu powiedzieć, żeby zmierzył w... no wiecie.
-Świńskim zadku? - podpowiada mu Stefan.
-Dokładnie.
-Trzeba go zawieźć na mamuta – oznajmia Gregor.
-Zmierzyłem! - na werandzie domku pojawia się Didl. - 36,7! Ale pewnie Kofi mi nie uwierzy, więc pójdę zmierzyć jeszcze raz.
I znika.
-Tresowany – rzucam zadowolony i przenoszę wzrok na Schlieriego. - Na mamuta?
-No mamuta chyba nie przeskoczy, co nie? - pyta niepewnie.
-Dzisiaj i tak nie damy rady – mruczę spoglądając na zegarek. - No nic. Wy dzieciaczki na górę, podnieście sobie belkę, a Diethart poćwiczy z Koflerem imitacje skoków. Diethart, synu! Gdzie ty jesteś?! No ileż można gorączkę mierzyć, czy ty jesteś poważny?!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 sierpnia 2016, 20:13


Zachodzące słońce zwiastuje koniec wyjątkowo upalnego dnia. Mrużąc oczy mimo założonych okularów przeciwsłonecznych podjeżdżam pod siedzibę związku. Parkuję i wysiadając z auta zauważam na ławce przed budynkiem Tysię z Wellingerem. Andi trzyma na kolanach jedno z bliźniaków, brunetka drugie.
-A wy co spiskujecie? - pytam podchodząc do nich.
Oboje podskakują jak oparzeni. Aż nie chce mi się wierzyć, że nie zauważyli, że do nich idę.
-Ah, dzień dobry tato! - uśmiecha się radośnie Wellinga.
Kawalarz, no nie ma co.
-Nie przesadzaj – uspokajam go. - Dopiero niedawno przestałem sobie wyobrażać, że stajesz w płomieniach za każdym razem kiedy cię widzę. Ciesz się.
-Trener to zawsze wie jak komplementem zacząć rozmowę – śmieje się chłopak.
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem zobaczyć bliźniaki – odpowiada. - No i po Sophie.
-Co znaczy 'po Sophie'?
-Zabieram ją do Niemiec na kilka dni.
Wróóóóóóć.
-Że jak?
-Żona panu nie mówiła?
No jakoś chyba zapomniała.
-O czym?
-Jedziemy na wakacje.
-Do Niemiec?
-Nie no... Na Teneryfę.
-Czyli zabierasz ją na Teneryfę, a nie do Niemiec – zauważam.
-Jakby się nad tym zastanowić to tak, ma trener rację.
-Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - pytam.
-Bo by się trener nie zgodził?
-Jakby się nad tym zastanowić to tak, masz rację. Ktoś jeszcze leci z wami?
-Tynka i Marinus – odpowiada Tysia. - Możesz być spokojny, Tynka nie pozwoli żeby młodej włos z głowy spadł.
-Jak to Tynka jedzie na wakacje? - pytam oburzony. - Przecież ona nie ma urlopu!
-Owszem, ma.
-Niby kto jej go podpisał?
-Ty. W zeszłym tygodniu – prycha śmiechem dziewczyna.
-Bzdura!
-Znając moją siostrę pewnie wsunęła wniosek między papiery zawodników, które podpisywałeś. Ale nie ma bata, widziałam i jest podpisany.
-Ja z nią muszę poważnie porozmawiać! Jest jeszcze w pracy?
-Daj jej spokój – śmieje się Tysia. - Musisz się zająć formą Fettnera...
-Chrzanić Fettnera. Jadę powstrzymać Sophie! I Jaqueline! Na litość boską, moja rodzina oszalała! Niech tylko Sophie zadzwoni, że coś jest nie tak, to przyjadę tam choćby rowerem i wtedy inaczej porozmawiamy mój synu!
-Dobrze tato!
-Nie mów do mnie tato!
-Ale tata powiedział do mnie synu! - uśmiecha się Wellinga i wiem, że dobrze się bawi.
-O ciebie tatuś też będzie tak walczył – mówi Tysia do Leny, co ta kwituje ślinotokiem z buzi. - Cóż, elokwencję to ty na pewno masz po tatusiu... O cholera.

Spoglądam na nią, by po chwili odwrócić wzrok w tą samą stronę co ona. Pod budynkiem związku pojawił się nowy samochód: bordowa terenówka na niemieckich numerach. Terenówka, którą Tysia znała doskonale. A należała ona do Marinusa Krausa.


*****
Zważywszy na to, jaką malutką burzę wywołał poprzedni rozdział pragnę tylko zaznaczyć, że nie chce robić z Austriaków karykatury, więc nie zawsze rozdział będzie naładowany głupotami Heinza po same brzegi :) mam nadzieję, że zrozumiecie :)
Tak jak wspominałam u Diany, do której serdecznie Was zapraszam (http://tellherwhy.blogspot.com/) zbliża się sesja, więc czasu mało i nie mogę przewidzieć kiedy się tu znowu pojawię :( mam nadzieję na początek lutego, trzymajcie kciuki ;*
oczywiście wszystkim zdającym życzę powodzenia i bawcie się dobrzem w Zakopcu! <3

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 10/11 sierpnia 2016

Kochani! 
Rozdział dodaję wcześniej, bo dziś ważne święto dla wszystkich hotek fanek Heinza <3
HEPI BERZDEJ HEINZ!
Nasz Heinz kończy dziś 44 lata! Noriaki Kasai za dwa lata na pewno będzie jeszcze skakał! Więc ja się pytam: gdzie jest Heinz i dlaczego nie na belce startowej?!
Z okazji tego, że Heinz jest o rok starszy, w tym rozdziale będzie poważniejszy! O! Za to emocji nie zabraknie!
Enjoy!




Z pamiętnika Heinza Kuttina, 10 sierpnia 2016, 14:25


Szybki ślub, szybki rozwód?

Wprawdzie Justyna i Michael Hayboeck niedawno zostali rodzicami dwójki przepięknych dzieci, jednak wszystko wskazuje na to, że właśnie te dzieci są teraz jedynym co trzyma tę parę przy sobie. Zbudowali swój związek na wspólnych podróżach, co aktualnie jest niemożliwe ze względu na urlop macierzyński Justyny. Michael wyjeżdża na zawody i zgrupowanie, a jego żona spędza coraz więcej czasu w towarzystwie swojego szwagra – Alexa Hayboecka. (zdj. po lewej). Skoczek z kolei wolny czas między zawodami umila sobie wypadami do klubów z chętnymi do zabawy, miejscowymi dziewczynami (zdj. po prawej).
Nasz informator donosi, że rozwód jeszcze nie jest przesądzony, ale podobno padły już słowa o 'ostatniej szansie'. Co z tego wyniknie? Będziemy was na bieżąco informować.

-Tyśka się wścieknie – oznajmia Sara kiedy kończę czytać jej i Koflerowi artykuł.
-Nie wątpię – oznajmiam wesoło. - Zwłaszcza, że na zdjęciu z Hayboeckiem jesteś ty!
Sara wydaje z siebie krótki pisk i biegnie za moje plecy, żeby mieć dobry widok na ekran laptopa. Omiata wzrokiem artykuł kilka razy i przysiada załamana na moim biurku.
-Jak ja się jej wytłumaczę?
-Nie będziesz musiała – śmieje się Kofler. - Przecież Tyśka ma takie brukowe doniesienia głęboko w...
-Myślicie, że ona go zdradza z Alexem? - pytam podejrzliwie.
Sara i Andreas posyłają mi pełne politowanie spojrzenia.
Zapewne zapytacie co tu robi Kofler? Zatrudniłem go! Tak, tak! Potrzebowałem asystenta, a on źródła zarobków, bo ostatnio skoki mu słabiutko wychodziły. Zna się chłopak na rzeczy, zna skoczków, nada się! Będę miał się z kim cieszyć na wieży trenerskiej!
Nagle drzwi się z hukiem otwierają i wpada wściekła Tyśka. Czyżby jednak Kofler nie miał racji?
-Tysia, ja mam nadzieję, że ty w to nie uwierzyłaś... - Sara zeskakuje z biurka i szybkim krokiem podchodzi do brunetki.
-Że co? - Tysia patrzy na nią niezbyt skupionym wzrokiem.
-No, ten artykuł...
-Jaki artykuł?
Odwracam w jej stronę laptopa. Dziewczyna nachyla się nad biurkiem i szybko przelatuje oczami po treści. Następnie zawiesza wzrok na zdjęciach umieszczonych pod artykułem.
-Powinnaś pozwać Hayboecka, za to że niósł cię w takiej pozie – rzuca po chwili ze spokojem. - Wyglądasz jakbyś ważyła z dwadzieścia kilo więcej niż w rzeczywistości. A ten artykuł zobaczy pół Austrii!
Sara patrzy na Tyśkę jak na głupią.
-I naprawdę tylko tyle masz mi do powiedzenia?
-A co jeszcze?
-Oni zasugerowali, że wiesz... mogłabym mieć przelotny romans z twoim mężem!
-Nie zrobiłabyś tego...
Blondynka uśmiecha się z ulgą.
-...bo wiesz, że się zemszczę.
Uśmiech natychmiast znika.
-Ale ja nie po to tu przyszłam. Szukam Tynki.
-A po co ci Tynka? Przecież wy ostatnio ze sobą prawie wcale nie gadacie – rzucam zaskoczony.
-Powiedz mi po prostu gdzie jest moja popieprzona siostra.
Głos Tysi jest spokojny, ale stanowczy. A z nią się w takich sytuacjach nie dyskutuje.
-Powinna być u siebie, od rana nam planuje podróże.
Brunetka bez słowa obraca się na pięcie i wychodzi na korytarz.
-Kofler, załatw żeby przestali wpuszczać do związku Tyśkę tylko dlatego, że ją wszyscy znają! Ona pracuje dla Norwegów! - wykrzykuję, kiedy dziewczyna znika.
Ale Andreas nie jest w stanie mi odpowiedzieć, bo po korytarzu roznosi się nagle przerażający wrzask. Wypadamy w trójkę z pokoju i ruszamy w kierunku pokoju Tynki. Po drodze spotykamy Tima i Felixa.
-Siedzieliśmy tam z Tynką – wyjaśnia nam szybko Tim. - Ale przyszła Tysia i z taką nienawiścią w głosie kazała nam zmiatać, że nie próbowaliśmy nawet dyskutować.
-A teraz się na siebie drą – dopowiada Felix. - Znaczy bardziej Tynka dostaje opierdol.
Prawda. Przez szklaną ściankę widzimy jak Tynka opiera się bezradnie o parapet, a Tyśka stojąc naprzeciw niej celuje w nią palcem i coś wykrzykuje. Nie bardzo wiem co, bo – na moje nieszczęście – używa polskiego. Jedyne co jestem w stanie zrozumieć to powtarzające się słowo 'Martyna'. A jeśli Tysia używa pełnego imienia siostry to znak, że naprawdę nie jest dobrze.
W końcu drzwi się otwierają i starsza z sióstr wypada na korytarz.
-Przedstawienie skończone, możecie się rozejść.
I rusza do wyjścia.
-Zróbcie miejsce, co?! - warczy Tynka, która w sumie nie wiadomo skąd się nagle wzięła - Tysia! No Tyśka, do cholery!
-Odpierdol się!
To akurat zrozumiałem! Tysia osobiście nauczyła mnie tego zwrotu. Miałem kiedyś ambicję, żeby nauczyć się tego stwierdzenia w każdym języku tego świata! Tak jakby co! Nigdy nie wiadomo kto się do ciebie przyczepi, co nie?


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 11 sierpnia 2016, 10:21


-... Tynka rozda wam teraz informatory, z którymi macie się zapoznać – zaznaczam podnosząc nieznacznie głos.
Chłopcy pomrukiem potwierdzają, że przyjęli do wiadomości. Jankowska zaczyna rozdawać chłopakom po kolei foldery. Kraft i Morgi uprzejmie jej dziękują i zaczynają przeglądać. Hayboeck z kolei cały czas przygląda się dziewczynie z niechęcią. Mniej więcej z takim samym nastawieniem podchodzą do niej Fettner i Gregor. Nie patrzą na nią, kiedy podaje im foldery, nie dziękują, wyrywają jej lekko z ręki. Wniosek: oni coś wiedzą.
-A Didl gwiazda taki spóźniony, że aż całą odprawę przegapi – zaczyna rechotać Morgi. - Na pewno zaspał, bo śnią mu się świnie!
-Diethart z nami nie pojedzie – oznajmiam spokojnie.
Zapada cisza.
-Czy ja będę jeszcze potrzebna? - pyta cicho Tynka.
-Nie, Kochana. Dziękuję ci – uśmiecham się do niej po ojcowsku. Dziewczyna skinieniem głowy dziękuję i szybko wychodzi.
-Jak to Diethart nie jedzie? - pyta oniemiały Hayboeck.
-Jest w słabej formie, postanowiłem, że poskacze w kontynentalce...
-Zabrał nam trener wieprza? - dopytuje Gregor. - Jak to tak?
-Przecież my byśmy mu pomogli! - krzyczy Manuel.
-Może i jest dziwny, ale jest częścią drużyny – oburza się Morgi.
-Ja bez wieprza nie jadę – rzuca lekko Kraft i zaplata ręce na piersiach.
-Kraft, nie będziesz mi tu dyktował warunków...
-Ja też nie jadę! A jak ja nie jadę, to nie pojedzie też Hayboeck – oznajmia pewnym tonem Gregor.
-Nie pojadę, bo nie jedzie Didl, a nie dlatego że jestem z tobą tak związany – doprecyzowuje Michi.
-Jeden pies!
Wzdycham głęboko.
-Zadzwońcie po niego. Ale jeśli zawiedzie, to odpowiecie za to wszyscy!
-Spoko luz trenerze – rechocze Morgi wyciągając telefon.
Kochane dzieciaczki.


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 11 sierpnia 2016, 18:39


-Tyśka, porozmawiaj ze mną.
-Daj mi spokój, ok?
Powoli odkłada Lenę do łóżeczka i pokazuje mi, że wychodzimy z sypialni.
-Wlatujesz do związku, robisz aferę i znikasz! Tak nie może być!
-Nie krzycz! Dziecko mi obudzisz...
-Przepraszam. No ale Tyśka...
-No co? Co mi zrobisz? Wylejesz mnie? Nie pracuję dla ciebie!
-Pytam jak przyjaciel, nie jak szef.
Zapada cisza. Dziewczyna bierze głęboki oddech i podnosi na mnie wzrok. Wpatruję się w jej zaszklone od łez oczy i delikatnie uśmiecham, żeby ją zachęcić do opowiedzenia mi o co chodzi.
-Bo wiesz... Ja nigdy nikomu nie powiedziałam, jak rozstałam się z Marinusem...
Naprawdę będziemy rozmawiać o Krausie? Myślałem, że o Tynce...
-... to było strasznie nieprzyjemne, myślę że nawet bardziej niż rozstanie z Michim. Oczywiście, jeśli mówimy o poziomie kultury towarzyszącej rozstaniu, a nie o tym jak bardzo go kochałam... rozumiesz?
-Rozumiem – potwierdzam spokojnie, choć nadal nie mogę skleić faktów.
-Znienawidził mnie jak wróciłam do Michiego. Jak za niego wyszłam było tylko gorzej. Gdyby można było mordować wzrokiem to już dawno bym leżała pod ziemią. Jak dowiedział się, że jestem w ciąży było trochę lepiej - uśmiecha się lekko. - To chyba trochę tak jest, że nie daje się nienawidzić dziewczyn w ciąży, mają coś w sobie.
Robi sobie chwilę przerwy, a jej oczy znowu smutnieją i zapełniają się łzami.
-A wczoraj zadzwonił Wellinga...
-Andreas? - dziwię się. - A co on robi w tej historii?
-Daj skończyć – prosi dziewczyna. - Wczoraj zadzwonił Wellinga, bo ma wolne i chciał przyjechać, żeby zobaczyć w końcu bliźniaki. No i tak rozmawiamy, śmiejemy się i nagle Andi pyta mnie jak zareagowałam na wielką wiadomość.
-Wielką wiadomość? - pytam zdziwiony.
-Też nie wiedziałam o co chodzi! Więc pytam. A on się pyta jak zareagowałam na to, że moja siostra zaręczyła się z Krausem.
Zapada cisza. Cisza bolesna i znacząca. Wpatruje się w Tysię. Z oczu ciurkiem zaczynają jej płynąć łzy.
-Rozumiesz? Na parę miesięcy straciłyśmy kontakt, a ona mi zrobiła taki numer. Będziemy z Krausem jedną, wielką, popieprzoną rodziną.

piątek, 2 stycznia 2015

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 3 sierpnia 2016

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 3 sierpnia 2016, 16:29


-Musisz się tak pchać?!
-No przestań, idioto! Zdążysz wysiąść!
-Przewrócisz Sarę!
-Dzieciaczki...
-No trzymajcie mnie bo mu zaraz przywalę! Już mnie ręka świerzbi!
-Więcej nas na lotnisko w Innsbrucku nie wpuszczą!
-Kraft, palancie! Teraz ty dostałeś owsików w tyłku?!
-To Didl!
-Nieprawda, bo to Michi!
-Przecież Michi jest z przodu!
-I walczę, żebyście nie zgnietli pani stewardessy!
-Dzieciaczki, proszę...
-DIDL, PRZECIEŻ JESZCZE DRZWI NIE OTWORZYLI!
-Zgniotłeś mi plecak! Ja tam mam banany!
-Na cholerę ci banany w samolocie?!
-Jakby zgłodniał? Twoja pusta mózgownica to ogarnia?!
-Co się rzucasz?!
-Jak na razie to ty się rzucasz! Po moim plecaku!
-Didl, czy wszyscy w samolocie muszą wiedzieć, że masz niedowład mózgu?
-Wal się, Hayboeck!
-Przecież ja nic nie mówię! Jestem zbyt zażenowany!
-To kto to był?!
-Trener!
-Trenerze?!
-Przestańcie! Wstyd taki robicie, że głowa mała! Bardzo państwa przepraszam...
-Ale trenerze...
-Diethart, jak się zaraz nie zamkniesz to zabiorę ci świnie!
-Trener to jest jednak gość!
-Ty się Hayboeck nie ciesz!
-Wysiadamy! Gregor zabijesz Sarę!
-Staram się, żeby tego nie zrobić, ale Wieprz się pcha jakby mu koryto napełnili!
-Diethart, ja cię na jakąś obserwację skieruję! ADHD, czy jak?!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 3 sierpnia 2016, 16:57


Nigdy więcej nie zabiorę żadnego z nich na zawody, przysięgam. Nigdzie się nie można z nimi pokazać, bo od razu wieś śpiewa i tańczy. Sam będę skakał za sześciu, a jak! Powiem Sarze albo Felixowi, żeby mi machali chorągiewką i wygramy Letnie Grand Prix bez wstydu w każdym możliwym miejscu publicznym.
Odbieram swoją torbę z taśmy i nie czekając na moją trzodę ruszam do wyjścia odnaleźć żonę i zabrać ją jak najdalej od tych szaleńców.
Zauważam, że stoi razem z Tysią i Kris i o czymś ze śmiechem plotkują. Do nogi Tysi przytula się blond aniołeczek Lily. Od razu robi mi się cieplej na sercu i na chwilę zapominam o psychopatach czających się niedaleko za moimi plecami.
-Dziadek Heinz! - wykrzykuje nagle Lily i puszczając nogę Tysi rusza w moim kierunku.
Cóż mogę zrobić? Puszczam wózek z walizkami i unoszę wysoko nad siebie to przesłodkie dziewczę.
-Jak ty urosłaś przez te dwa tygodnie! - śmieje się ściskając ją. - Za chwile przerośniesz mamę!
Lily odpowiada mi uroczym śmiechem i ruszamy w kierunku dziewcząt.
-Witam drogie panie! - wykrzykuję stawiając blondyneczkę na ziemi i witam się z Tysią i Kris. Następnie idę wyściskać moją Jaqueline.
-Gdzie masz zwierzyniec? - śmieje się polka.
-Nic mi nie mówcie. A właśnie! Jaq! Wiejemy, nie wytrzymam jeszcze chwili z nimi!
-Nie możemy – odpowiada mi żona, a ja czuję jak tracę siły – Musimy odwieźć Stefana i Sarę.
-Cholerrrra. Chociaż Kraft to jeszcze pół biedy. A jak będzie z Sarą, to już w ogóle. Ale Diethart! Nie wiem która go odwozi, ale serdecznie współczuję!
-Ja zabieram Gregora i Manuela – broni się Tysia.
-Ja nic nie wiem o Dietharcie – dopowiada Kris.
Za chwilę pojawia się Sara. Stawia na ziemi torby i wita się z paniami.
-Długo jeszcze? - pyta Tyśka.
-Nawet nie wiesz jak – śmieje się blondynka. - Diethart z Morgim opisali swoje narty 'Thomas' i kłócą się które są czyje. Komisyjnie je rozpakowują i oceniają które są dłuższe.
-Pierdolisz! - wykrzykuje polka.
-Tyśka! - krzyczy oburzona Kris i wskazuje wzrokiem na Lily.
-Soreczki. Nie mów tak Lily. Tak mówią tylko nieudacznicy życiowi. Czyli ja i wszyscy tu obecni poza tobą.
-Pieldolis – powtarza cichutko dziewczynka ładując sobie całą chrupkę naraz do buzi.
-Przepraszam cię Kris!
-Nie przejmuj się! Jak nie ty, to Thomas by ją zaraz nauczył.
-Moje są dłuższe, bo ty jesteś krasnal! - słyszymy głos Morgiego i cała banda rusza w naszym kierunku.
-Zaczyna się – wzdycham.
-Przecież wszyscy zgodnie uznali, które są czyje – rzuca wkurzony Fettner. - Skończcie szukać problemu tam gdzie go nie ma!
-Tysiunia moja kochana! - krzyczy Hayboeck i porywa swoją żonę w ramiona. - Źle wyglądasz!
-Twój syn Thomas uważa się za chomika i żyje głównie w nocy, w czasie kiedy Lena od rana do wieczora mogłaby nie spać – odpowiada mu rozbawiona dziewczyna. - Więc żyjemy z Alexem trochę na dyżurach.
-Teraz ja się zajmę dziećmi! Ty się wyśpisz, wypoczniesz, odżyjesz, pójdziesz sobie gdzieś z dziewczynami...
-Hayboeck, czy ty masz jakiś interes?
-Ej, Didl! - woła Kris. - Chcesz się z nami zabrać?
-Ty i sto pięćdziesiąt twoich świń? - dopowiada uprzejmie Morgi.
-Czy ty się Morgenstern możesz zachowywać jak przystało na prawie trzydziestoletniego faceta? - prycha jego narzeczona.
-Mogę, ale nie chcę. To jak, Didl?
-Dzięki za propozycję, ale mam transport.
-Ale twojej siostry nie ma.
-Ale... Moja dziewczyna mnie zabierze.
Zapada cisza.
-Wujek Didl coś pieldoli – mruczy Lily.
Ryk śmiechu jaki nagle rozległ się w hali przylotów przechodzi ludzkie możliwości.
-Lily mój mistrzu – śmieje się Gregor, który trzyma akurat dziewczynkę na rękach. Po chwili jednak napotyka na groźne spojrzenie Kris. - To znaczy... Nie powinnaś tak mówić. To bardzo brzydko.
Ale kiedy tylko Kris i Tysia zaczynają się rozglądać w poszukiwaniu dziewczyny Didla, Morgi i Gregor przybijają z Lily piątki.
-To co? Mamy Sarę i Stefana, to jedziemy, tak? - pyta Jaqueline.
-Żartujesz? Didl zaraz przyjdzie ze swoją dziewczyną! To historyczny moment! - odpowiadam podekscytowany.
Na horyzoncie pojawia się Thomas ze swoją dziewczyną.
-Wygląda dziwkowato – szepcze Kraft.
-Stefan! - upomina go oburzona Sara.
Ale Kraft ma rację. Dziewczyna Thomasa ma długie, czarne, proste włosy. Ubrana jest w czerwoną mini sukienkę, a na nogach ma sandały na obcasach.
-A ja głupia ubrałam trampki. I wyglądam jak uboga krewna – szepcze Tysia.
-Ja też. I co? - prycha Kris. - I tak obie jej możemy na głowę napluć.
Posyłają sobie porozumiewawcze spojrzenia i milkną, bo właśnie podchodzi Thomas ze swoją dziewczyną.
-Kochani, to jest Eva. Chłopaków pewnie kojarzysz: Gregor, Thomas, Manuel, Michi i Stefan. Nasz trener Heinz, jego żona Jaqueline, a to Kris i Tysia...
-Tyszia? - śmieje się Eva. - Jakie śmieszne imię!
Gregor posyła Tyśce rozbawione spojrzenie.
-To chyba nie jest austriackie imię?
-Ależ jest – zapewnia Schlieri. - Z południa. Przy granicy z Bułgarią!
-Ale Austria... Ah nie! Dobrze! Pomyliło mi się!
Tysia uśmiecha się do Gregora, a ten puszcza jej łobuzersko oczko.
-Ale dwóch dziewczyn brakuje, prawda? - pyta Eva. - To te co ostatnio urodziły?
-Ja ostatnio urodziłam – informuje Tysia.
Eva mierzy ją od góry do dołu.
-Niemożliwe.
-Nie wyglądasz na płodną osobę – rechocze Gregor, a Diethart posyła mu coraz bardziej mordercze spojrzenia.
-Jesteś taka szczupła! Trochę makijażu i byłabyś super laska...
-... a tak to niestety klops – dopowiada Schlieri.
Fettner leży mu na plecach i próbuje powstrzymać śmiech.
-Koniecznie musimy się spotkać w jakiś wieczór, poznać się... - ekscytuje się Eva.
-...upić, żeby mało co pamiętać – dorzuca Gregor podobnym tonem.
-Pieldolicie, a mi się chce spać! - marudzi Schlieriemu w szyję Lily.
-Dobrze gada! Polać jej!
-Ja ci dam polać jej – warczy wkurzona Kris, kiedy Gregor rusza z dziewczynką w kierunku wyjścia.
-Ej, Schlieren! - krzyczy za nim Morgi. - Ale córkę mi oddaj!
-Ah tak!
Eva podchodzi do Jaqueline porozmawiać, a Kris i Tysia po uprzednim porozumiewawczym spojrzeniu przyciskają Didla do ściany.
-Obiecałyście nie komentować.
-Kadra obiecała nie komentować, nie my. Zresztą my komentować nie będziemy. My ci to po prostu wybijemy z głowy.