środa, 24 grudnia 2014

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 lipca 2016

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 lipca 2016, 14:26

Kochany Pamiętniczku!
To ja, Heinz!
Minęło tyle czasu od naszego ostatniego spotkania! Pół roku? Tak, pół roku! Kto by pomyślał?
Tyle się pozmieniało przez ten czas, że aż nie wiem od czego zacząć.
Zostałem dziadkiem! To znaczy, takim przyszywanym całe szczęście, choć Sophie nadal spotyka się z Andim. Między nami mówiąc to zaczynam chyba lubić tego chłopaka.
A dziadkiem zostałem potrójnym! Tak, tak! Potrójnym! Bo niewiele później niż mój ostatni wpis okazało się, że Tysia i Michi będą mieli bliźniaki! Chłopca i dziewczynkę!
I tak oto Michael został dumnym ojcem Leny i Thomasa, a Gregorowi urodził się syn – Maximilian Heinz. Naprawdę! Dał mu na drugie imię Heinz! Miliony serduszek, to za mało, żeby opisać moją radość!
Tysia jest w tym momencie na zwolnieniu, ale od czasu kiedy okazało się, że będą mieli bliźniaki przebąkiwała, że chyba nie wróci do Norwegów, że nie da rady zorganizować dla nich opieki na tyle, a zabieranie ich ze sobą uważa za skrajną głupotę. Stoeckl cierpliwie czeka, choć chyba się już pogodził, że jego fizjoterapeutka postanowiła osiąść na stałe w Austrii.
To szansa dla mnie! Znajdę jej jakąś ciepłą posadkę w związku i wrócimy na szczyt!
Bo niestety ten sezon padł – ku uciesze Tysi – łupem Andersa Fannemela. Brunetka stwierdziła, że to najlepszy prezent jaki mogła dostać na odejście.
Drugie miejsce zajął Michi, trzeci był Severin Freund.
Manuel w końcu oświadczył się Megi i chcieli brać natychmiastowy ślub, ale Sandra z Tysią zapowiedziały, że się obrażą do końca życia jeśli wezmą ślub w czasie kiedy one wyglądają jak wieloryby.
Jak na moje to wyglądały co najwyżej jak orki. I to takie małe. Zresztą Sandra szybko zaczęła chodzić na siłownię i straciła nadprogramowe kilogramy, za to Tysia w ciąży przytyła niecałe 5 kilo więc po prostu wygląda zdrowiej niż przed ciążą. Jednak Michi twierdzi, że i tak postanowiła przejść na dietę.
Sara na dobre związała się z Kraftem i chyba są ze sobą szczęśliwi, bo postanowili ze sobą zamieszkać jeszcze przed startem zimowego sezonu.
Didl też coś przebąkuje o jakiejś pannie, ale nikt jej jeszcze nie widział, więc Gregor z Morgim wysnuli teorie, że dziewczyna zwyczajnie nie istnieje, co Sandra skwitowała stwierdzeniem, że może Gregor zająłby się poważniejszymi problemami jak na przykład zmiana pieluchy jego osobistego syna.
A teraz siedzimy sobie w nowym mieszkaniu Tysi i Michiego i oczekujemy na resztę, żeby rozpocząć odprawę sztabu przed wyjazdem na Letnie Grand Prix. Musieliśmy w ich mieszkaniu, bo Hayboeck oznajmił, że jego żona mu nogi z dupy powyrywa, jak nie pomoże jej trochę przy dzieciach.
Fakt, od czasu ich narodzin Michiego więcej nie było niż był. A to jedno zgrupowanie, a to drugie. A Tyśka sama. To znaczy z Megi i Sandrą. Mieszkają teraz wszystkie na jednym osiedlu to jakoś we trzy dają radę zapanować nad trójką dzieci.
-Herbata – Megi podaje mi kubek i siada naprzeciwko mnie przy stole. W tym samym czasie Tysia delikatnie przymyka drzwi od sypialni i oddychając głęboko z ulgą wchodzi do kuchni.
-Thomas śpi, teraz czas na ciebie kochana – uśmiecha się do Leny, którą trzymam na rękach.
-Gdzie jej będzie lepiej niż u dziadka Heinza, hmm? - pytam z wyrzutem. Tysia podnosi ręce w geście niewinności.
-Proszę bardzo! Chwila dla mnie.
W tym momencie drzwi wejściowe się z hukiem otwierają.
-Cześć Tysiaaaaa! Przywiozłem ci Alexa!
Brunetka bierze głęboki oddech i spokojnie przysłuchuje się jak Thomas w sypialni zaczyna płakać.
-Zamorduję Michiego, przysięgam – mruczy pod nosem.
-Jest moja królewna! - wykrzykuje Alex wchodząc do kuchni i porywając Lenę z moich rąk.
Z relacji Tysi wiem, że Alexowi odbiło na punkcie bliźniaków i twardo walczy o tytuł wujka roku.
A że ma złamaną nogę i za chwilę będzie musiał zacząć rehabilitację to uznali, że najlepiej będzie go zostawić Tysi do pomocy, na czas kiedy Michael wyjedzie. Wilk syty i owca cała, bo Tysia ogarnie jego nogę.
-W tej chwili szorujesz usypiać Thomasa – słyszę z przedpokoju głos brunetki.
-Ale ja...
-Nie interesuje mnie to! Trzeba było nie drzeć japy.
Po chwili dziewczyna wraca do kuchni.
-Chyba trzeba jej zmienić pieluchę – oznajmia Alex.
-To daj...
-Nie, nie! Ja to zrobię!
I robiąc dziewczynce samolocik wychodzi z kuchni.
-Wyszłam za nie tego Hayboecka co trzeba – mruczy brunetka.
Pukanie do drzwi.
-Otworzę! - krzyczy Michi niosąc Thomasa na rękach. - Siema!
Na korytarzu Hayboeck i Gregor przybijają rączkami swoich zdezorientowanych synów piątki i różne dziwne przywitania.
-Ej Tyśka! - Schlieri wchodzi do kuchni. - O, cześć trenerze! Tycha, bo Sandra zostawiła mnie z Maxem, więc musiałem go zabrać ze sobą! Zajmiesz się nim chwilę?
-Ależ jasne! - prycha brunetka. - Przecież mam za mało dzieci na głowie.
-Super! Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć!
I podaje jej chłopca na ręce. Dziewczyna przewracając oczami wychodzi z kuchni, a zaraz za nią Megi, która po drodze zabiera Michiemu Thomasa z rąk.
Po drodze do pokoju Tysia otwiera drzwi Morgiemu.
-Cześć Tyśka! Kris jest w pracy, więc musiałem zabrać Lily! Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko!
-Otworzymy przydomowe przedszkole – śmieje się Megi.
-Chodź Skarbie – Tysia bierze Lily za rękę i prowadzi do salonu. - Musisz się trzymać z dziewczynami, bo z facetami to różnie bywa. A im starsi tym gorsi. Ci w pieluchach nie są tacy źli.
-Ma kolorowanki w plecaku! - krzyczy za nimi Morgi i wchodzi do kuchni.
Po jakimś czasie pojawia się Manuel, Stefan i Didl. Na szczęście oni nie przyprowadzili ze sobą żadnych dzieci. Odrobinę spóźniona wpada Sara z Timem i Felixem, którzy odbierali ubrania od sponsorów i możemy zaczynać.
-Dzieciaczki! - zaczynam z uśmiechem. - Przed nami najpiękniejszy czas!
-Gwiazdka! - wykrzykuje Didl.
-Gwiazdki to chyba ty masz w głowie – prycha Fettner.
-Nie mam!
-To zaraz będziesz miał, jak się nie zamkniesz!
-Kochani... - zaczynam biorąc głęboki oddech. - Naprawdę, nie powinniśmy się kłócić w tym niesamowitym okresie...
-Naprawdę zaczyna brzmieć jak gwiazdka – mruczy Hayboeck.
-No przecież mówiłem – krzyczy z wyrzutem Diethart.
-Czy ty masz gdzieś ściszające pokrętło? - pyta Gregor.
-A co, główka boli? Kacyk?
-Taa, pieluchowy – mruczy Schlieri.
-Kiedy poznamy dziewczynę Didla? - wypala nagle Kraft.
-O właśnie! - wykrzykuje Morgi.
-Nie przedstawie jej wam...
-Bo nie istnieje! - rechocze starszy z Thomasów.
-Co ty tam możesz wiedzieć! - denerwuje się Diethart.
-Na pewno towarzystwo normalnych osób by jej dobrze zrobiło – zauważa Gregor. - Nie możesz ograniczać jej towarzystwa tylko do ciebie!
-Normalnych osób?! A zatem wy odpadacie!
-Kochani! - wykrzykuję. - Chciałem porozmawiać z wami o wiązaniach.
-O wiązaniach? - dziwi się Hayboeck. - Przecież to działka Tima i Felixa! Z nimi niech trener rozmawia. Wracając do dziewczyny Didla...
-Oj dajcie spokój! - krzyczy Sara. - Ja ją widziałam!
W kuchni zapada cisza.
-Kłamiesz – rzuca Gregor.
-Cichooooo – syczy Kraft. - Kiedy? Jak wygląda?
-Jest bardzo ładna – wzrusza ramionami fizjoterapeutka. - Nie wiem kiedy... Z dwa tygodnie temu?
-Bardzo ładna? - dziwi się Morgi. - Dziewczyna Didla?! Niemożliwe...
-Eeej! A co to niby miało znaczyć? - oburza się Diethart.
-No domyśl się...
-No widzi trener...
-Cisza! - krzyczę, próbując uspokoić cały tłumek. - Myślę, że chłopcy mają rację!
-Że jestem brzydki?!
-Piątka trenerze! - wykrzykuje Michi i wyciąga rękę, w którą chwilę później uderzam.
-Nie! Że powinniśmy ją poznać!
-Ale ja nie chcę...
-Wstydzisz się jej? - pyta podejrzliwie Fettner. - Ma grzybicę? Łuszczycę? 6 palców u stóp?
-Fettner, na Boga! - wykrzykuję.
-Tak tylko pytam no... No chyba nie jest zazdrosny? Ci tu mają dzieci, ja mam narzeczoną, a Stefan świata poza Sarą nie widzi!
-Okej! Przyprowadzę ją! - mruczy Didl. - Ale jeden głupi tekst i popamiętacie mnie do końca życia!

niedziela, 14 grudnia 2014

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 9/10 stycznia 2016

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 9 stycznia 2016, 20:49

-Ja pierdolę.
W pokoju zapada cisza i oczy wszystkich zwracają się na Michiego pochylonego nad komórką.
-Przepraszam, ale ja muszę wyjść.
-Bo?
-Tyśka właśnie wymyśliła, że pójdzie biegać. O 21. W ciąży. W obcym mieście. Oszaleję z tą dziewczyną.
-Sandra ma takie zachcianki żywieniowe, że na pewno poziomem wkurwiania przebija Tyśkę – śmieje się Gregor.
-Ah tak? - dziwi się Michi. - Czy Sandra zaczyna płakać co 10 minut i krzyczy, że to twoja wina?
-Nie. Ale czy Tysia żąda na kolację ryby z puszki polanej miodem?
-Nie. Za to woła mnie, a kiedy pytam o co chodzi krzyczy, że już nieważne i sama sobie poradzi. Potem idzie cała litania o tym, że tyle ze mnie pożytku w domu i że sama sobie taki los zgotowała.
-Jaqueline całą drugą ciążę twierdziła, że dziecko nie jest moje – wtrącam wesoło.
Wszyscy spoglądają na mnie zdziwieni.
-I trenera to bawi? - pyta niepewnie Kraft.
-Taki żart no... - próbuję tłumaczyć.
-Trener z Jaqueline to jednak dobrze dobrany jest – śmieje się Morgi. - Jedno dziwniejsze od drugiego.
-Nie wiem o co chodzi, ale uznam to za komplement. Michael, leć do Tyśki, przemów jej do rozsądku i wracaj!
Blondyn zbiera się z łóżka na którym siedział między Gregorem i Fettnerem i wychodzi z pokoju.
-Na czym to skończyliśmy? - pytam Sarę.
Poprzedniego wieczoru urządziliśmy sobie z Sarą, Timem i Felixem bardzo przyjemną odprawę sztabu, na którym Sara notowała wszystkie nasze uwagi względem zawodników. Było dużo śmiechu, opowiadałem anegdoty, Sara trzy razy chciała sobie strzelić w łeb, a Felix zasnął w połowie omawiania Didla, bo jak stwierdził pokłócił się z Gregorem i ten odmówił udostępniania mu RedBulla. Bzdura, nie wyglądają na pokłóconych. Moja wrodzona trenerska intuicja podpowiada mi, że po prostu nie był zainteresowany kłamczuch jeden!
-Gregor źle wygląda w seledynowym kombinezonie – Sara czyta kolejny punkt.
-O to, to, to! - wykrzykuję wymachując ręką. Fettner i Kraft uderzają się otwartymi dłońmi w czoło.
-Chciał trener kiedyś wiedzieć co to facepalm – śmieje się Sara. - To właśnie było to!
-O co wam chodzi? - pytam niezadowolony. - Przecież zależy nam na pozytywnym wizerunku kadry!
-Pozytywny wizerunek kadry opiera się na przykład na tym, żeby Gregor nie skakał w kombinezonie w króliczki bez głowy, a nie na kolorze – tłumaczy spokojnie Tim.
-Króliczki bez głowy? - powtarzam zdziwiony. - Przecież to brutalne! Nasze zawody oglądają dzieci! Ale na przykład takie króliczki z głową...
-Nie będę skakał w kombinezonie w króliczki – protestuje Gregor.
-Schlieriego lepiej w kampanie dla dzieci nie ładować – popiera kolegę Morgi. - Lily chciał pomóc i co z tego wyszło?
-Została przewodniczącą!
-Bo Fettner rozdał dzieciom swoje zapasy z Mannera!
-Rozdałeś dzieciom swoje słodycze? - pytam Manuela, a on potwierdzająco kiwa głową. - Jestem z ciebie taki dumny! Dostaniesz honorowy order Heinza Kuttina!
-A co to daje?
-Nic. Po prostu będziesz miał order.
W tym momencie drzwi otwierają się z hukiem i wpada Michi. Dopada do swojej walizki i wyciąga z niej grube dresowe spodnie.
-Gdzie idziesz? - pytam uprzejmie.
-Biegać z Tyśka – mruczy wciągając spodnie na nogi.
Wszyscy rzucamy mu pytające spojrzenia.
-No co? Przecież nie puszczę jej samej! Nie dość, że jest moją żoną, to jeszcze ma przy sobie moją córkę!
-Tłumaczyłem ci, że jest za wcześnie, żeby stwierdzić czy to chłopiec czy dziewczynka – Morgi przewraca oczami.
-Chyba lepiej wiem, co robiłem, tak? - pyta go Michi nakładając grubą kurtkę.
-Chyba że nie ty robiłeś – podśpiewuje pod nosem Didl.
Hayboeck jednym susem pokonuje dystans między nim a Diethartem, łapie młodszego z Thomasów za bluzę i lekko unosząc przyciska do ściany.
-Mówisz o mojej rodzinie. Jeszcze jedno słowo, a cię tak załatwię, że do końca życia będziesz rzecznikiem prasowym reprezentacji Kazachstanu. Zrozumiałeś?
-Nie unoś się tak – Didl próbuje obrócić sytuację w żart i rozluźnić uścisk blondyna na swojej bluzie, ale nic z tego; Hayboeck ma dużo więcej siły. - Nic trener nie zrobi? - pyta mnie.
-Nic nie widziałem – uśmiecham się promiennie. - Akurat Sara mnie tu zagadała.
Dziewczyna prycha śmiechem, ale potwierdzająco kiwa głową.
-No nie widzi trener, co on robi?!
-Takie tam wasze zabawy – rzucam pogodnie. - Michi wędruj do Tysi. Tymczasem mamy do omówienia kolejny problem! Jak usiądziemy w samolocie?!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 10 stycznia 2016, 15:23


Kraft ładuje się na belkę i uważnie mi się przygląda. Spoglądam na odczyty wiatru. Są bardzo obiecujące! Z radością sygnalizuję zgodę na rozpoczęcie najazdu i włączam kamerę. Rozpędza się i... świetne wybicie! Szkoła Heinza, nikt nie zaprzeczy!
Szybko przenoszę wzrok na ekran i serce mi zamiera. Kraft bezwładnie osuwa się po zeskoku. W którym momencie zdołał upaść?! Nie wiem, nie widziałem bo akurat gratulowałem sobie w myślach wspaniałej techniki.
Oh Heinz, co żeś uczynił?!
Cały czas oglądam akcję na ekranie. Na rozbieg wbiega Sara i ratownicy. Dobrze, szybka reakcja.
Ale zaraz... to nie jest Sara.
-Co tam do cholery robi Tysia?! - wykrzykuje obok mnie Stoeckl.
Biorę do ręki krótkofalówkę i łączę się z moją fizjoterapeutką.
-Sara, co jest?
-Przepraszam! - słyszę, że dziewczyna jest roztrzęsiona. - Ja spanikowałam! Zamurowało mnie, a Tysia widząc, że nie reaguję sama tam pobiegła.
-To biegiem za nią! - krzyczę zdenerwowany.
Spoglądam na Stoeckla obok mnie.
-Miała się oszczędzać – mruczy niezadowolony.
-To tylko jeden...
-Odpowiadam za nią!
-Jest dorosła – próbuję go przekonać.
-Związek jak tylko usłyszał o ciąży chciał ją zesłać na urlop, ale się uparła! Jest tu na moją odpowiedzialność i miała się nie wychylać!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 10 stycznia 2016, 20:56


-Alex, wiesz gdzie spotkamy Tysię? - pytam wesoło Stoeckla, gdy ten otwiera nam drzwi. Zaraz za mną stoi Kraft z ręką na temblaku i Sara.
-To chyba nie jest...
-Daj spokój! - prycham. - Chcemy jej tylko podziękować!
Alex przez chwilę lustruje nas wzrokiem, aż w końcu wzdycha zrezygnowany.
-Regeneruje Fannemela. Pokój 236.
-Dziękuję, przyjacielu!
Ruszamy zatem do pokoju 236. Drzwi są otwarte, a z wnętrza słychać dialog po norwesku.
-Nie przeszkadzamy? - pytam wchodząc.
Wzrok Tysi i Fannemela przenosi się na nas.
-Skądże – uśmiecha się brunetka. - Krafter, już cię wypisali?
-Porobili badania i tylko rękę mam zwichniętą. Tak przy okazji to gratuluję zwycięstwa – brunet zwraca się do Fannemela, który uśmiecha się szeroko na samą myśl.
-Przepraszam cię Tyśka – zaczyna nieśmiało Sara. - Ja spanikowałam. Pewnie masz teraz kłopoty...
-Co ty! – prycha śmiechem brunetka. - Co prawda Alex mnie uziemił niczym prawdziwy ojciec, ale z Fannemelem więc to żadna kara. Gorzej jakbym miała tu siedzieć z Hilde.
Anders zaczyna się śmiać, a brunetka skupia swój wzrok na mojej fizjoterapeutce.
-Nie bój nic. Przy moim pierwszym upadku pomagało mi dwóch innych fizjoterapeutów. Co prawda, ja też pobiegłam, ale nie byłam sama. Każdemu się mogło zdarzyć! Uszy do góry i więcej pewności siebie.
-Więc nie masz mi za złe...
-A skąd! Ale wiesz, że masz wobec mnie dług?
-Jasne...
-I właśnie teraz możesz go spłacić! Zastąp mnie na pół godziny, a ja pójdę z Krafterem na gorącą czekoladę!
Sara uśmiecha się szeroko i wędruje na miejsce Tyśki.
-Fanni...?
-Cały czas tu byłaś, wiem co mam mówić – śmieje się blondyn.
-Mój człowiek! Heinz, idziesz?
Gorąca czekolada z łamagą i największa kłamczuchą FISu? Jakże mógłbym odmówić?!

niedziela, 7 grudnia 2014

Nowość?

więc tak.
zlikwidowałam Mię (brzmi jakby ją zabiła. wait!), Wronkę i Julkę też.
trochę mnie męczyła sielankowa atmosfera i wieczne wygłupy.
przepraszam wszystkich, którzy czytali. może kiedyś dopiszę zakończenia i wam roześlę ;)
o ile je wymyślę, bo w pewnym momencie straciłam wątek.
została Tysia i został Heinz - moje dzieci niemalże.
Heinza, of course, będę kontynuować.
i stworzyłam to:
http://tellherwhy.blogspot.com/
będzie smutno, będzie źle, być może nie będzie happy endu, będzie za to wyciskanie łez.
liczę, że Wy też będziecie.
dwa opowiadania, that's it.
love,
Z.

środa, 3 grudnia 2014

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 3 stycznia 2016

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 3 stycznia 2016, 17:36

Łooo matulu, jakie odprawy sztabów szkoleniowych są nudne.
Siedzimy tu już drugą godzinę. Sara, mądra dziewczyna, zabrała ze sobą sudoku, wiedziała że Walter będzie chrzanił od rzeczy, więc ma co robić. Ja dla kontrastu nudzę się jak mops. Jedynie czasami podpowiadam Sarze, ale ta chwilę temu stwierdziła, że ja chyba nie wiem o co chodzi w sudoku.
Jak można nie wiedzieć o co chodzi w sudoku?! Toż to taka krzyżówka, tylko wszystkie hasła są trzyliterowe. Prawda? Spytam Tysi.
Tak, ona też tu jest. Ona też jak widać wygrała w sztabie konkurs na to kto pójdzie z trenerem słuchać litanii Hofera.
Siedzi obok Stoeckla i ukradkiem zasłania dłonią usta, żeby nie było widać jak ziewa. Pod stołem widzę jakieś babskie pisemko, które od dobrej godziny kartkuje.
'Czy w sudoku chodzi o to, żeby wpisywać trzyliterowe hasła?'
Wyślij.
Obserwuję dziewczynę, która po chwili podnosi z kolan telefon i odczytuje wiadomość. Zaraz potem rzuca mi pełne politowanie spojrzenie.
'Nie, chodzi o to, żeby wpisywać cyfry.'
'Cyfry? A niby skąd mam wiedzieć jakie?!'
Tysia uśmiecha się pod nosem.
'O to właśnie chodzi w tej grze.'
To mi teraz wytłumaczyłaś, nie ma co.
Po chwili zauważam, że uśmiecha się triumfująco i pokazuje Schusterowi, który siedzi obok niej, coś ze swojej gazety. Ten robi wielkie oczy i po chwili zaczyna się śmiać. Jakby tego było mało na sam koniec wzrok obojga pada na mnie.
-Co jest? - słyszę szept Stoeckla, więc brunetka i jemu pokazuje ten sam artykuł. Jego reakcja jest niemal identyczna jak niemieckiego szkoleniowca.
Tysia podnosi nieco wyżej telefon i robi zdjęcie gazety, którą trzyma na kolanach. Zaraz potem mój telefon zaczyna wibrować.
Otwieram mmsa i o mało nie dostaję zawału. Na zdjęciu jest Andreas Wellinger trzymający za rękę Sophie Kuttin. Moją malutką Sophie! Moje dziecko!
-Prędzej Hoferowi opalenizna opadnie, niż ja się na to zgodzę! - wykrzykuję wstając gwałtownie.
Ryk śmiechu, który pochodzi z części gdzie siedzą Norwegowie i Niemcy przechodzi wszelkie dopuszczalne granice decybeli.
-Słucham? - pyta zszokowany Walter.
-Nie pozwolę, żeby moja córka spotykała się z Wellingerem!
-Ale ja mówiłem, akurat o powierzchni reklamowej na kasku...
-W dupie mam twoją powierzchnie reklamową! Dawać mi tu Wellingera!
-Może najpierw porozmawiaj z Sophie? - proponuje spokojnie Schuster.
-Dobra, Sophie też mi tu możecie dać! Obojgu naraz wybije te głupoty z głowy!
-Dowiem się wreszcie o co tu chodzi?! - pyta zdezorientowany Hofer. - Niemcy i Norwegia, dobrze się bawicie?
-Jak nigdy wcześniej na odprawie – odpowiada rozpromieniony Stoeckl.
-Miliony raz słyszeliśmy już o powierzchniach reklamowych, może już odpuśćmy? - rzuca nieśmiało Tysia.
-No wiesz! I ty Hayboeck przeciwko mnie?! - bulwersuje się Walter. - Niech wam będzie! Ale żeby potem płaczu nie było, że czegoś nie wiecie!
Wszyscy ruszają do wyjścia. Po drodze mija mnie biegnąca Tysia z telefonem przy uchu.
-Czerwony alarm. Znajdźcie Wellingera zanim Heinz to zrobi!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 3 stycznia 2016, 18:10

Są. Oboje. A raczej wszyscy! Na kanapie siedzi moja Sophie, obok niej Wellinger. A wokół kanapy Megi, Kris, Sandra, Sara i co najgorsze: moja żona! Cholerne zawody w Innsbrucku, mają tu baby za blisko! Są też chłopcy, ale oni tylko przyglądają się z zainteresowaniem, a nie robią za ochronę.
-Teraz będziecie się tłumaczyć! - wykrzykuję ruszając agresywnie w ich kierunku.
Nagle nie wiadomo skąd, między mną a nimi pojawia się Tysia.
-Łooo, nie tak szybko!
-A ty co?! - próbuję ją ominąć, ale ona znowu zastępuje mi drogę.
-Nie radziłbym się z nią szarpać – informuje mnie znudzonym tonem Michi.
-Wiem, jest w ciąży!
-Ciąża jak ciąża, ona po prostu odda trenerowi trzy razy mocniej!
-Potwierdzam! Znam ten ból z autopsji – rzuca Kraft. - Ahh, to były czasy!
-Chcę porozmawiać z córką.
-To ja już pójdę! - proponuje Wellinger i podnosi swój kościsty tyłek z kanapy.
-Siadaj!
Posłusznie opada na siedzenie. Jego mina nie wskazuje na nic dobrego.
-Reszta wynocha!
-Żądam adwokata! - krzyczy Andreas. - Nie wiem, Schustera, Tysię, kogokolwiek...
-Schuster ci w starciu z naszym trenerem nie pomoże – prycha śmiechem Morgi i zabiera pod rękę Kris.
-Tyśka, zabieraj się stąd! – nakazuję.
-Nie możesz na mnie krzyczeć! Ja jestem w ciąży!
-Ja chcę, żeby Tysia została! - oznajmia piskliwym tonem Sophie.
-Tak jest! Moja dziewczynka! - brunetka przybija piątkę z moją córką. - To ja bym chciała, żeby została Sandra!
-To nie jest koncert życzeń! - wrzeszczę.
-Ja jednak pójdę... - mruczy Wellinger.
-Siadaj na dupę – Tysia jednym ruchem ręki ściąga chłopaka z powrotem na kanapę. - Sandra? Zapraszam!
Blondynka usadawia się między mną a Sophie.
-Co to ma na celu? - pytam zirytowany.
-Może chociaż jedno z nich przeżyje – oznajmia Sandra z szerokim uśmiechem.
Biorę głęboki oddech.
Spokojnie Heinz, to przecież nic takiego. Nic takiego, poza tym że ten nieodpowiedzialny dzieciak spotyka się z twoją malutką, 18-letnią córeczką. I może jej kiedyś zrobić krzywdę!
-Jak długo to trwa?
Sophie spogląda na dziewczyny, ale te dają jej znak, żeby spokojnie na wszystko odpowiadała.
-Sześć... Siedem tygodni.
O mało nie dostałem zawału, bo myślałem że powie miesięcy.
-A wy moje drogie jak długo o tym wiecie? - pytam dziewcząt siląc się na uprzejmość.
-Sześć... Siedem tygodni – prycha śmiechem Tysia.
Ah bawi cię to?!
-Jakim cudem?! - wykrzykuję.
-Ja cały czas siedzę w Innsbrucku i Sophie czasem do mnie wpada – wzrusza ramionami Sandra. - Tysia z kolei wie od Andiego.
-A mama?
-Mama też o wszystkim wiedziała.
Moja rodzina się mnie wyrzekła. Oddychaj Heinz. Wychowałeś żmije na własnej piersi.
-Heinz... - zaczyna niepewnie Tysia. - To tylko szczeniacka miłość.
-Czyżby?! - atakuję ją. - On jest od ciebie młodszy tylko o 4 lata! Pewnie za chwilę, też będzie chciał zakładać rodzinę.
-Ja nie... - jąka się Wellinger.
-Milcz! - krzyczę, a pomiędzy nami staje Tysia.
-Uspokój się! Nic się przecież nie dzieje! Ja w wieku 21 lat nie myślałam o dzieciach!
-Tu nie trzeba myśleć! Wystarczy działać! Akurat ty powinnaś wiedzieć jak się robi dzieci!
-Nie przeginaj! - ostrzega go Sandra.
-W gazetach już o nich piszą!
-Bo Welli to sportowiec, nastolatki na niego lecą i interesują się jego życiem – wyjaśnia ze spokojem blondynka.
-Nie mam zamiaru oglądać mojej córki w gazetach!
-To ich nie czytaj – proponuje Tysia.
Biorę głęboki oddech.
-Jeszcze nie skończyliśmy – informuję całą czwórkę.
-Będziemy gotowi – odpowiada mi z pełną powagą Sandra, ale widzę, że ledwo się powstrzymuje, żeby nie parsknąć śmiechem.
Odwracam się na pięcie i ruszam w kierunku wind.
I mimo całej powagi sytuacji, to całkiem zabawna ta nasza wojenka.

sobota, 22 listopada 2014

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 19 grudnia 2015

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 19 grudnia 2015, 9:25


Wygląda szczupło. Chociaż ona zawsze wyglądała szczupło, o ile nie przeraźliwie chudo. Ale teraz jest szczupła! A szczupła to grubsza niż chuda!
Myśl Heinz, myśl!
-Jak myślisz, o czym rozmawiają? - pytam Sarę.
Dziewczyna podnosi na mnie wzrok i patrzy lekko nieobecnym wzrokiem.
-Co?
-O czym Tysia rozmawia ze Stoecklem?
-A któż to wie – wzrusza ramionami i wraca do uzupełniania kart zawodników.
-Nic nie mogę wyczytać z ruchu warg!
-Bo pewnie rozmawiają po norwesku.
A popatrz, o tym nie pomyślałem! Rzeczywiście, może tak być.
-Po co? Oboje są Austriakami.
-Po pierwsze Tysia jest Polką, a po drugie wie, że się jej trener przygląda, więc jeśli to jakaś prywatna sprawa, to przejście na norweski jest sprytnym posunięciem.
Mała cwaniara. Ja nie wiem, od kiedy dogadała się z dziewczynami zrobiła się taka wyszczekana, że głowa mała.
-Prywatna sprawa? Przecież ona nie ma przede mną tajemnic!
-Tak się trenerowi wydaje, dopóki trener nie pozna jednej z nich.
Hmm. Brzmi logicznie.
-Czy ty coś wiesz?
-Może wiem, może nie – wzdycha zamykając segregator. Podnosi wzrok na mnie. - Nawet gdybym wiedziała to pary z gęby bym nie puściła, zależy mi na ich przyjaźni i nie chce zawieść ich zaufania. One się wszystkie strasznie wspierają, a ja nie ukrywam, że od dawna nie miałam... no przyjaciółki.
Zmieniła się. Nie jest tą samą zahukaną dziewczyną, którą poznałem pierwszego dnia. Może i dobrze?
-Ooo patrz! Teraz jeszcze Vilberg i Magnus się pojawili! Dlaczego ja nic nie wiem?!
-Bo ona już dla Austrii nie pracuje? - pyta retorycznie Sara.
-Ale ja bym tak chciał...
-Chcieć, a móc!
-Sara!
-Idę z chłopakami na zajęcia!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 19 grudnia 2015, 11:50

-Mówię wam! Sandra ma tak spuchnięte stopy, że w mało które buty się mieści!
-Beznadziejnie, że zimą ja to dopadło, co nie?
-Dopadło? Nazywasz ciążę czymś co dopadło?
-Nie ciążę. Gregora.
-Zamkniecie się?! - Sara rzuca piłką do siatkówki wprost w głowę niczego nie spodziewającego się Stefana. Piłka odbija się od jego głowy i szybuje na drugi koniec sali.
-Słyszeliście tą pustkę? - rechocze Morgi.
-A w mordę dawno nie dostałeś?
-No chodź cwaniaczku! Mama pozwoliła ci jechać na zgrupowanie?
-Wara od...
W tym momencie Sara robi coś niespodziewanego. Siada na podłodze, wyciąga telefon z kieszeni bluzy i zaczyna pisać jakieś wiadomości. Chłopcy po chwili zauważają co się dzieje i z najwyższym zdziwieniem przyglądają się fizjoterapeutce.
-Co ty robisz? - pyta Didl.
-Piszę wiadomość.
-Nie powinnaś nas opierdolić, czy coś?
-A dlaczego?
-Tysia tak zawsze robiła.
-Ale ja nie jestem Tysią. Ja mam was generalnie w dupie.
Konsternacja na twarzach zawodników robi się coraz wyraźniejsza.
-W dupie?
-Tak. To wam powinno zależeć na wynikach. Zarabiacie tak na życie. Ja swoją pensję i tak dostanę.
-Mogą cię zwolnić po sezonie – zauważa Fettner.
-A ciebie wywalić z kadry w trakcie. Kto ma większy problem? Ja pracę znajdę, a o twoim wylocie zawsze będą pamiętać. Media cię zlinczują.
-Co się z tobą stało? - pyta Kraft.
-Przejrzałam na oczy.
-A co ci wcześniej przysłaniało widok? - docieka Didl.
-Ty i twoja głupota – prycha Morgi.
-I świnie! - krzyczy Michi. - I głupota świń!
-Ty masz dziecko, ty dziecko w drodze, ty masz żone, a ty już dawno powinieneś się oświadczyć – wylicza Sara. - Pozostają tylko ci dwaj, dla których powinniście stanowić przykład, a tymczasem oni czasami zachowują się dojrzalej niż wy. Przedszkole to przy was poważna instytucja!
-Śmiej się śmiej, ale Lily ostatnio kandydowała na przewodniczącą swojej grupy w żłobku! - oznajmia z nieukrywaną dumą Morgi.
-Przygotowywaliśmy jej program wyborczy! - dopowiada Michi.
-Więcej śmietników dla czystości placu zabaw...
-... dłuższe leżakowanie...
-... renowacja piaskownicy...
-... nowy sprzęt do zabaw w piasku...
-... wykreślenie zupy mlecznej z jadłospisu...
-Jaja sobie robicie? - przerywa im w końcu Sara.
-Jesteśmy śmiertelnie poważni!
-Proponowałem maskotkę dla każdego dziecka... - wtrąca się Diethart.
-Zgadnij jaką? - przerywa mu Michi. - Świnię! To takie Didlowe, że aż mnie osłabia!
-Ale to nie zgrywało się z naszą ofertą – wyjaśnia Sarze Morgi. - Lily miała być poważną kandydatką! Świnie nie wchodziły w grę!
-Ale potem Lily zjebała... - mruczy Michi.
-Ona ma dwa lata! - protestuje Thomas. - Nie mogła zjebać! Co najwyżej zmaściła! Ale fakt faktem, na twarz kampanii wybrała wujka Gregora...
-Starałem się jak mogłem! - broni się Schlieri.
-Opowiadanie dzieciom o złamaniach i krwi po upadku na skoczni to nie jest sposób na zdobycie głosów – rzuca ironicznie Hayboeck.
-Czy wy siebie słyszycie? - docieka Sara. - Mam wrażenie, że to wy bardziej chcieliście zostać prezesem w tym żłobku niż Lily...
-Przewodniczącą, nie prezesem! - prycha Fettner, wyraźnie dając upust swojej frustracji spowodowanej niewiedzą dziewczyny.
-Jeden pies! Na dwór! Wszyscy! A jak ktoś wspomni o świniach albo żłobku to będzie biegał, aż śnieg nie stopnieje!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 19 grudnia 2015, 16:40

-Na koniec chciałbym się z wami podzielić prawdziwą bombą!
Sara, Tim i Felix patrzą na mnie z lekką obawą.
-Tysia jest w ciąży!
-A sądzisz tak, bo....? - próbuje się dowiedzieć Tim.
-Rozmawiała dziś po norwesku ze Stoecklem!
-A to nie! - Tim unosi ręce w geście kapitulacji. - To wszystko wyjaśnia!
-Heinz, ona pracuje dla Norwegów, to normalne – wyjaśnia mi Felix.
-Nie ćwiczyła z chłopakami wczoraj!
-Może ma okres? - pyta Sara, a my rzucamy jej pytające spojrzenia. - Wiecie, dyskomfort.
-Nie biegała dzisiaj z nimi!
-To samo, co przy ćwiczeniach.
-Przytyła!
-Nadal jest chuda jak patyk – Tim przewraca oczami.
-Nie pija alkoholu!
-A czy to obowiązek?
-Zemdlała!
-Może jest przemęczona?
-Ok! Tego nie zagniecie! Stoeckl dzisiaj na odprawie kierowników kadr poinformował, że jego drużyna od Letniego Grand Prix będzie na rok potrzebować zastępstwa za Tysie. Kazał podsyłać CV, gdybyś ktoś znał dobrego fizjoterapeutę.


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 19 grudnia 2015, 18:35

-... Alex dzwonił, wprosił się na obiad w przyszłym tygodniu.
-Alex do nas na obiad? A co się stało?
-Chce nam przedstawić nową dziewczynę. Emma, czy jakoś tak. Gada o niej jak katarynka.
-Szybko mu przeszła Tynka – prycha Tysia obracając swoją rękę w dłoni Michiego.
Podchodzę do nich zdecydowanym krokiem.
-O co chodzi Hayboecki?
-Ale że co?
-Mdlejesz, wymiotujesz, rozmawiasz po norwesku, a Stoeckl szuka za ciebie zastępstwa!
-Nic takiego! - uśmiecha się promiennie i macha lekceważąco ręką. - Nabawiłam się pasożyta!
Michi prycha śmiechem.
To nic śmiesznego, młody człowieku! Pasożyty to poważna sprawa!
-Ah tak?
-Tak, ale naprawdę! To nic groźnego!
-Można go usunąć?
-Yhm. Trochę podrośnie i go ze mnie wyciągną.
-Czyli musisz czekać?
-No niestety tak...
-Czy to niebezpieczne dla życia?
-Ani trochę!
-Czyli wrócisz do nas?
-Jasne! Jak tylko dojdę do siebie.
-A kiedy znikasz?
-Do końca sezonu zostanę u Norwegów, a potem pójdę na zwolnienie.
-A jak się tym zaraziłaś?
Michi podnosi się na łokciu i z zainteresowaniem przygląda się brunetce.
-Przez... Przez kontakt z nosicielem.
Blondyn znowu prycha śmiechem.
Hayboeck, na litość boską, zachowuj się! Twoja żona jest chora!
-Można być tylko nosicielem, a nie mieć pasożyta?
-A to się dość często zdarza – wyjaśnia mi dziewczyna. - Generalnie kobiety są bardzo podatne na tego pasożyta! Mamy słaby układ odpornościowy!
-Ale jesteś pod opieką lekarza?
-Tak, mamy w sztabie lekarza, dba o mnie.
-A wiesz od kogo się zaraziłaś?
-Wiem. I uwierz mi, że będzie go to słono kosztowało za kilka miesięcy.
Silna dziewczyna. Przetrwa to, a potem ukaże sprawcę! Szkoła Heinza!

czwartek, 13 listopada 2014

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 16 grudnia 2015

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 16 grudnia 2015, 19:30


Zginiemy. Wszyscy. Dziś są moje urodziny, a Jaqueline postanowiła wydać z tej okazji kolację. I zaprosiła wszystkich moich zawodników i sztab z osobami towarzyszącymi.
A teraz bomba dnia: ona będzie gotować!
Wszyscy chłopcy skrzywili się na tę wiadomość, ale Tysia i Megi, która przyjechała do Fettnera w odwiedziny zaraz ich ustawiły do pionu. Tylko biedna Sara nie wiedziała o co chodzi, ale dziewczęta szybko ją wtajemniczyły. Mimo to, one wszystkie nadal wierzą, że przeżyjemy. Ha. Ha. Ha. Optymistki.
-Heinz, Skarbie! - głos mojej żony wyrywa mnie z zamyślenia, które złapało mnie w czasie polerowania noży. - Otwórz proszę!
Ktoś dzwonił? Wizja zagłady naprawdę musiała mną zawładnąć. Kieruję się więc na korytarz i otwieram drzwi.
-Cześć trenerze – uśmiecha się do mnie szeroko Gregor. Obok niego stoi Sandra, Tim i jego narzeczona Marie.
-Witajcie dzieciaki – odwzajemniam grymas i przepuszczam ich w drzwiach, żeby mogli wejść do środka. - Przyjechaliście razem?
-Tak – potwierdza Sandra. - Ja i tak pić nie mogę, to ich odwiozę, a niech sobie chociaż lampkę wina wypiją.
-Bardzo sprytne...
-Cześć dzieci! - z kuchni wyłania się Jaqueline. - Sandra, promieniejesz kochanie!
Wita się z wszystkimi po kolei i wraca do kuchni, a ja zapraszam moje dzieciaczki do salonu.
-Z czym przyjdzie nam się dzisiaj zmierzyć? - pyta konspiracyjnie Gregor.
-Ty chyba nie możesz za siebie – prycha jego narzeczona i strzelając mu lekko przez czuprynę wstaje. - Idę pomóc Jaqueline. Marie?
Dziewczyna potakuje głową i rusza za blondynką. Jednak nie dane jest nam nawet zacząć rozmowy, bo znowu słyszymy dzwonek do drzwi.
-Hayboecki! - wykrzykuję na widok mojej ulubionej pary.
-Cześć Heinz – uśmiecha się Tysia i wchodzi w głąb mieszkania. - Cześć wszystkim!
-Witajcie! – Jaqueline znowu wyłania się z kuchni, żeby przywitać gości. Ucałowuje Michiego, a potem bierze w dłonie twarz Tysi i uważnie się jej przygląda. - Co się z Tobą dzieje, kochanie? Mizerniejesz!
-Życie z Hayboeckiem mnie wykańcza – uśmiecha się delikatnie Polka, ale widać że robi to tylko po to, żeby skończyć temat. Ponadto jako doświadczony śledczy zauważam porozumiewawcze spojrzenie jakie dziewczyna posyła Sandrze.
Po chwili rozmowy z Michim brunetka znika w kuchni z resztą pań.
-Co z nią? - pytam blondyna kiedy ten siada obok Tima.
-Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj – uśmiecha się blado. - Wszystko jest ok, naprawdę.
Nie przekonujesz mnie, wiesz o tym?
-Pójdę im też nalać wina – oznajmiam wstając i porywając butelkę, którą już w połowie rozlałem chłopakom.
Wkraczam do kuchni niczym pan i władca.
-Jaq, Marie i Tysia, szykujcie kieliszki!
-Ja dziękuję – mruczy szybko Polka. Rzucam jej pytające spojrzenie. - Wesprę Sandrę i napiję się z nią mięty.
-Ale dlacze...
-A ja się chętnie napiję wina – pomiędzy nas wkracza Marie z gotowym kieliszkiem.
Mała cwaniara. Teraz już się niczego nie dowiem. One są w jakiejś komitywie i ja, Heinz Kuttin to udowodnię! Zaraz po tym jak otworzę drzwi, bo znowu ktoś dzwoni.
-Stefan! Sara!
-CO?!
Z salonu wybiegają chłopcy, żeby na własne oczy zobaczyć, że Kraft naprawdę przyszedł do mnie z Sarą.
-Przestań się gapić jak na zwierzęta w klatce – upomina Marie Tima i podchodzi do Sary. - Cześć, jestem Marie. Narzeczona tego tu. - wskazuje na oniemiałego Tima. - Bardzo miło mi cię poznać.
Sara nieco niepewnie ściska dłoń nowej znajomej. Widać, że długonoga piękność ją onieśmiela. Marie jest zawsze pewna siebie, ma gotową odpowiedź, umie walczyć o swoje i niczego się nie boi. Aż dziw, że zaręczyła się z Timem.
Stefan zabiera od Sary płaszcz.
-Chodź z nami na wino kochana, na trzeźwo nie zniesiesz tej porcji świńskich żartów jaka cię czeka – uśmiecha się do blondynki Jaqueline i ciągnie ją za rękę do kuchni.
Chwile później pojawiają się Diethart z Morgim i Kristina, a zaraz za nimi Fettner i Megi.
Felix niestety nie mógł przyjść, bo on i jego żona nie mieliby z kim zostawić synka.
-A propo – zagaja Morgiego Megi – Lily została z Tynką?
-Przecież Tynka przyjdzie – oznajmiam wesoło.
Wszyscy wkoło zamierają.
-Jak to Tynka przyjdzie? - dziwi się Gregor.
-Nooo – zamyślam się przez chwilę – jest moim pracownikiem, prawda?
-Przyjdzie z kimś? - pyta blada jak ściana Tysia.
-A tak, tak – uśmiecham się. - Ale pojęcia nie mam z kim.
Tysia rzuca Michiemu porozumiewawcze spojrzenie, a zaraz potem wzrok obojga skupia się na Stefanie. Jakąkolwiek próbę rozmowy uniemożliwia jednak dzwonek do drzwi. Wzrok wszystkich kieruje się na przedpokój.
-Coś nie tak? - pyta z niepokojem Jaqueline, która przystanęła w połowie drogi do drzwi.
-Będą jaja – mruczy Fettner i nalewa sobie i Megi prawie po całym kieliszku wina. - Pij, pij. Łatwiej nam to będzie ogarnąć – zwraca się do swojej dziewczyny.
-Tynka, kochanie! - słyszymy z przedpokoju.
-Rusz się – Tyśka szturcha Michiego wstając. - Trzeba to jakoś ratować.
Blondyn posłusznie wstaje i rusza do przedpokoju po drodze wyciągając za sobą Morgiego. Rzucam spojrzenie na Stefana. Jest smutny. To widać.
-Cześć brat – z przedpokoju słychać niski, roześmiany głos.
-Nie wiedziałem, że będziecie – odpowiada spokojnie, ale trochę zachowawczo Michi.
-Wejdźcie, wejdźcie – zaprasza Jaqueline i cały tłumek z przedpokoju rusza w kierunku stołu.
-Cześć, jestem Tynka – młodsza Jankowska podaje rękę Sarze. - Siostra Tysi.
-Ah tak – uśmiecha się blondynka, a Megi za plecami Tynki pokazuje fizjoterapeutce, żeby o nic nie pytała.
-A to jest Sara – wtrąca się Tysia. - Dziewczyna Stefana.
W pokoju po raz kolejny zalega ciszy.
-Sałatki się same nie zrobią! - rzuca nieco histerycznie Jaqueline. - Megi, skarbie? Kris?
Obie wychodzą, a zaraz za nimi Sandra.
-Ale jak to... - zaczyna Diethart, ale Gregor zaciska na jego ramieniu wyjątkowo mocno palce, więc do chłopaka dociera, że pewne pytania należy zostawić bez odpowiedzi.
Alex wita się z wszystkimi po kolei i w końcu dochodzi do Stefana. Wymieniają chłodny uścisk dłoni.
-Wina? - pytam próbując rozładować sytuację.
-O tak, mi dużo – mruczy Tynka, której cała energia nagle zeszła nie wiadomo gdzie.
-Pójdę po... ten... no – jąka się Tysia i wychodzi. Widzę jak w kuchni siada na kolanach Megi i zrezygnowana opiera czoło o stół.
Wychodzę, aby dołączyć do pań, a zaraz za mną rusza Stefan.
-Tysia... czemu powiedziałaś, że Sara to moja dziewczyna?
-Bo nie możesz pozwolić mojej siostrze wygrać bez walki.


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 16 grudnia 2015, 20:39

Deser trwa w najlepsze. Wszyscy przeżyli główne danie, choć to akurat może być bomba z opóźnionym zapłonem.
-I jak wam smakuje kochani? - pyta Jaqueline.
Przy stole pojawia się szmer aprobaty i o ile mi się dobrze wydaje, to jest szczery. Deser chyba naprawdę im smakuje.
Dziewczęta cały czas zagadują Sarę wiedząc w jak trudnej sytuacji się znalazła i chcąc ułatwić jej aklimatyzację. Chłopcy z kolei bez problemu debatują między sobą i wszyscy poza Stefanem akceptują obecność Alexa. Ale że Stefan będzie miał problem to akurat było do przewidzenia.
-A pamiętacie jak Tynka z Kraftem... - zaczyna Gregor i nagle jakby dochodzi do niego jego własna głupota i milknie.
-Ojcem mojego dziecka będzie idiota – wzdycha Sandra.
-Przestańcie – prycha Michi. - Nie możemy udawać, że nigdy nie byli razem.
-I nie będziemy – popiera go Tynka. - Każdy popełnia błędy...
-Nazywasz mnie swoim błędem? - pyta wściekle Stefan.
-Dajcie mi wina, błagam – mruczy Megi i rozgląda się za butelką. Pomocnie podstawiam jej jedną, którą znajduję na szafce za sobą.
-Tego nie powiedziałam...
-Zasugerowałaś!
-Teraz uważaj! - szepcze Kris do Sary i nalewa i sobie i jej wina do kieliszka.
-Może dokładki komuś? - Jaqueline rozpaczliwie próbuje przerwać tę niezbyt przyjemną wymianę zdań.
-Błędem był nasz związek!
-Ah tak! Bo lepiej ci z tym palantem!
-Kraft, mówisz o moim bracie! - upomina go Michi.
-Będę rzygać – mruczy Tysia.
-Co?
-Będę rzygać – krzyczy i zrywa się do łazienki. Sandra rusza za nią.
-Ileż emocji – mruczę podekscytowany.
-Trochę ci zepsuliśmy urodziny, co nie? - pyta Marie.
-Co ty! To najlepsze jakie miałem! - odpowiadam. Dziewczyna prycha śmiechem.
-Ty naprawdę masz siano w głowie! Równy z ciebie gość!
Stukamy się kieliszkami i przysłuchujemy się wymianie zdań.
-Jaq, możemy prosić o czarną herbatę? - do pokoju z powrotem wpada Sandra.
-Oczywiście kochanie!
-Cóż za nagła zmiana zdania! Jeszcze miesiąc temu miałaś Alexa za idiotę!
Wzrok wszystkich pada na Tynkę.
-Nie wiem o czym mówisz...
-To może poczytam wszystkim twoje stare wiadomości?
-Stefan – uspokaja go Morgi – pomyśl zanim zrobisz coś czego będziesz żałował.
Tynka cała czerwona na twarzy z wściekłości wstaje od stołu.
-Idziemy Alex.
-Nie sądzę.
-Co?
-Zostanę i poczytam ze Stefanem smsy od ciebie.
-No i świetnie! Wszystkiego najlepszego Heinz!
-Dziękuję Skarbie! - rzucam wesoło, kiedy młoda Jankowska rusza w kierunku drzwi. - Poczekaj, pomogę ci znaleźć płaszcz!
Biegnę za nią. Kiedy wracam Stefan z Alexem rozprawiają o czymś w kącie pokoju, a przy stole panuje względny spokój. Wszyscy rozmawiają ze sobą w mniej więcej 3-osobowych grupach. Po chwili pojawia się Tysia z Sandrą i moją żoną.
-Gdzie jest Tynka? - pyta brunetka widząc puste miejsce po swojej siostrze.
-Miała ważne sprawy do załatwienia – uśmiecha się do niej Fettner.
-Może i dobrze. Jaq? Jest jeszcze rosołek? Zjadłabym. Dużo. Daj ile masz.

piątek, 31 października 2014

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 9 grudnia 2015

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 9 grudnia 2015, 10:52

-Widziałaś gdzieś Michiego?
-Nie.
-Tysia?
-Hmm?
-Coś się stało?
-Co się miało stać?
-Wy zawsze wiecie, gdzie jest to drugie. Szósty zmysł, cokolwiek?
-Daj spokój, Fannemel ma taki syf w papierach z zeszłego sezonu, że poważnie się zastanawiam czy nie byłam pijana wypełniając jego karty. Nie mam czasu myśleć o Michaelu.
-Popadacie w rutynę.
-Aha. Miesiąc po ślubie, tak?
-Ja i Jaqueline...
-Zaczyna się.
-Siedź cicho. Ja i Jaqueline popadliśmy w rutynę po dwóch tygodniach związku. A ślub wzięliśmy po dwóch latach!
Tysia wzdycha głęboko i z hukiem zamyka segregator z wymalowaną norweską flagą.
-Więc dlaczego się z nią ożeniłeś? Rutyna, nuda, nie umie gotować, czarna owca w rodzinie. Zawsze jak o niej mówisz, to mówisz o niej źle.
Hmm. Niech pomyślę. Nie, na pewno nie jest aż tak źle. Tyśka jak zwykle dramatyzuje.
Chociaż... Hmm. Kiedy ostatnio powiedziałem o niej coś miłego? Wczoraj! O, zdecydowanie! Kupiła ładny komplet garnków! Co znaczy, że pochwaliłem jej gust! Ale zaraz potem dodałem, że i tak nie poprawi to smaku potraw przygotowanych przez nią.
Cholera. Czy ta Polka zawsze musi mieć rację?
Więc dlaczego się z nią ożeniłem?
-Bo była w ciąży.
Prycha śmiechem i kręci głową.
-Żenada Heinz, żenada.
-Tysia?
-Co?
-Ty nie masz problemu z Michim. Ty masz problem ze mną.
Przysiada na stole i patrz na mnie swoim bystrym wzrokiem.
-Mam problem ze wszystkim. Jestem zwyczajnie zmęczona. Chcę się nacieszyć byciem panią Hayboeck, a nie kontrolować czy Hilde śpi odpowiednią liczbę godzin i jak to się przekłada na jego formę. Szczerze? Wali mnie to, bo on i tak mnie nie słucha.
Patrzę na nią z szokiem wymalowanym na twarzy. Pierwszy raz nie jest przemiłą Tysią, która pomaga w każdej sytuacji i uśmiechem koi rany.
-A wiesz co mnie najbardziej martwi? - pyta mnie po chwili milczenia.
-Co takiego?
-To jak traktujecie Sarę. Ona jest przerażona waszymi dziwactwami, a wy się nabijacie.
-Ja nie...
-Nie kłam! Kocham was wszystkich, ale Heinz, proszę cię. Zapanuj nad tą bandą, bo to się bardzo źle skończy.


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 9 grudnia 2015, 12:36

-Proszę, zbierzcie się w grupie – lamentuje Sara przed wejściem do hotelu.
Chłopcy ani myślą jej posłuchać.
-Jak ty wyglądasz?
-Lepiej niż ty! Masz nóżki cieńsze niż moja Megi!
-O błagam cię! Widziałeś swoje?! Jakim cudem ty się możesz pokazywać z Megi?
-Sugerujesz, że moja dziewczyna jest gruba?
-Nic takiego nie powiedziałem! Sugeruję, że to z tobą jest problem!
-A w mordę dawno nie dostałeś?
-Opanujcie się, debile! Sandra za dwa miesiące nie będzie widziała własnych stóp! To jest dopiero masa!
-Ciekawe, czy będziesz tak cwaniaczył jak ona się dowie co o niej mówisz!
-Nie dowie się!
-A załóż się!
-Uważaj na niego, Gregor! Diethart to skarżypyta. W dodatku zboczony na punkcie świń...
-Dasz spokój moim świniom?
-Hmm, zastanówmy się... Nie?
-Źle się do tego zabierasz skarbie – do Sary podchodzi Tysia.
Wkłada do ust dwa palce i po chwili powietrze rozdziera przeraźliwy świst.
-Mordy w kubeł! Jesteście na treningu, a nie na domówce!
Patrzą na nią przerażeni.
-Przecież ty już u nas nie pracujesz – rzuca oburzony Diethart.
-I módl się, żebym nie wróciła. Gdzie jest Kraft?
Wzruszają ramionami, patrząc po sobie niepewnie.
-Kto mieszka z Kraftem w pokoju?
Diethart podnosi rękę.
-Ok, nie było tematu. I tak się nic nie dowiemy. Pójdę go poszukać.
Rusza w kierunku hotelu.
-Tysia? - woła ją Sara, więc dziewczyna odwraca się w jej kierunku. - Dzięki.
-Zawsze do usług. Norweski cyrk jest zawsze otwarty. Ej Gregor – zwraca się do zawodnika – mama ci nie mówiła co się stanie jak będziesz robił takie głupie miny?
-Taaa, że mi tak zostanie. Tyśka, to są zabobony dla dzieciaków.
-Nie, twoje dziecko urodzi się z taką głupią miną. I nici z marzeń o małym przystojniaku! Quasimodo będzie miał więcej uroku niż twoje dziecko!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 9 grudnia 2015, 13:58

-Co z tobą, Kraft? - pytam załamanego chłopaka, kiedy spotykam go w drodze na stołówkę hotelową.
-Nic takiego.
-No widzę przecież.
-Tynka stwierdziła, że potrzebujemy przerwy.
-Co takiego?
-Zerwała ze mną. Tak po prostu. Przez telefon.
-Ale dlaczego?
-Nie wiem. Ale myślę, że Hayboeck ma z tym coś wspólnego.


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 9 grudnia 2015, 16:50

Tysia idzie korytarzem, wzdłuż którego usytuowane są pokoje ekipy austriackiej. Podchodzi do drzwi z numerem 312 i delikatnie puka, ale nikt nie odpowiada. Naciska więc klamkę, która ustępuje i dziewczyna wchodzi do środka.
Zauważa Michiego i Thomasa tańczących i śpiewających po dwóch stronach łóżka, na którym spokojnie śpi sobie Lily.

You're gonna meet some strangers 

Welcome to the zoo 
Bitter disappointments
Except for one or two

Some of them are angry
Some of them are mean 
Most of them are twisted
Few of them are clean 

Now when you go dancing
with young men down at the disco 
Just keep it simple 
You don't have to kiss though

Don't waste time with the idiots that think that they're heroes
They will betray you
Stick with us weirdos

For all yours days and nights
I'm gonna be there
I'm gonna be there, 
Yes I will
Go gentle through your life 
If you want me 
I'll be there 
When you need me
I'll be there
For you 

Don't they to make them love you 
Don't answer every call 
Baby be a giant 
Let the world be small

Some them are deadly 
Some don't let it show 
If they try and hurt you 
Just let yours daddy knows 


Tysia uśmiechając się lekko wsłuchuje się w słowa piosenki, którą obaj śpiewają dziewczynce. Żaden z nich nie zauważył jeszcze brunetki opierającej się o ścianę.
Po chwili dziewczyna dostaje delikatnych zawrotów głowy, które postanawia jednak lekceważyć. Aby zneutralizować ich działania przysiada na szafce i potrąca wazon, czym zwraca na siebie uwagę Thomasa i Michaela.
-Tysia? - pyta Hayboeck, przyglądając się swojej żonie uważnie. - Cholera, Tyśka!
Ale jest za późno, bo brunetka bezwładnie opada na podłogę, bez żadnej świadomości.
-Sprowadź kogoś! - krzyczy Michi do Morgiego, gdy ten wybiega na korytarz.
-Vilberg?! Wiesz gdzie jest wasz lekarz?!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 9 grudnia 2015, 20:41

-Nie zebraliśmy się tu przypadkiem – oznajmiam, kiedy wieczorem wszyscy spotykamy się w pokoju Fettnera. Udało mi się zwołać całą drużynę i sztab. I Tysię, bo Michi się uparł, że jej nie zostawi po zasłabnięciu, więc albo oboje, albo żadne.
Co miałem zrobić? Przecież Kraft oskarżył go o kradzież dziewczyny. Co oznacza, że zdradza Tysię. I źle mi będzie, że to ja jej o tym powiem w tym jakże ciężkim okresie jej życia, no ale lepiej żeby nie żyła w kłamstwie.
-Nie będę owijał w bawełnę. W naszej drużynie doszło do czegoś strasznego.
-Zebraliśmy się na bezsensowne zebranie zamiast się regenerować? - pyta niewinnie Morgi.
-Thomas, twoje żarty są w tym momencie naprawdę nie na miejscu. Doszło do zdrady. Podkopania. Wbicia noża w plecy.
-Czy ktoś coś rozumie? - pyta zaspanym głosem Gregor.
Chłopcy zgodnie zaprzeczają głowami, a Tysia zagłębia się w szyję Michiego i próbuje zasnąć w jego ramionach. To teraz ja cię obudzę.
-Otóż Michael ukradł dziewczynę koledze.
Spojrzenia wszystkich lądują na Hayboecku, który przygląda mi się ze znudzoną miną.
-Że co?
Tysia nawet nie drgnęła.
-Martyna Jankowska coś ci mówi? I twój przyjaciel Stefan Kraft?
-To największa bzdura jaką słyszałem od czasu uznania Krausa najbardziej obiecującym skoczkiem młodego pokolenia – podsumowuje blondyn.
Kraft przygląda mi się z przerażeniem.
-Co też trener opowiada?
-Sam mi dzisiaj mówiłeś, że Michi coś o tym wszystkim wie!
-Powiedziałem, że Hayboeck, a nie że Michi!
-Że jak?
W tym momencie podnosi się Tysia.
-Tynka od dwóch tygodni spotyka się z Alexem Hayboeckiem, bratem Michiego.