sobota, 27 września 2014

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 listopada 2015

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 listopada 2015, 11:23

Lista zakupów od Jaqueline:
Mąka, 1 kg
Jabłka, 1 kg
Paluszki rybne, 2 opakowania
Cukier, 2 kg
Bułki, 4 sztuki
Mleczko do demakijażu (czy coś w tym stylu), 1 buteleczka
Tabletki na ból głowy, 1 (ale duża!) paczka

Wyjeżdżamy dzisiaj na zawody! Pierwsze w tym sezonie! Jakiż jestem dumny z moich chłopców, skaczą jak zaczarowani!
Nawet taki Hayboeck, od czasu kiedy Tysia do niego wróciła zaczął się przykładać do skoków. Ale ona to go chyba krótko trzyma, tak mi się wydaje.
Ostatnio zapytałem ich czy myślą o ślubie, to tylko się dziwnie uśmiechnęli. Czy ja o czymś nie wiem? Przegapiłem coś? Muszę wypytać o to Sarę, naszą nową fizjoterapeutkę.
Chociaż co ona może wiedzieć? Ledwo imiona chłopaków pamięta, o Tysię wolę jej nawet nie pytać bo spyta kto to. Ah, Heinz. Zostałeś sam na placu boju.
Jaqueline (moje żona, nie wiem czy wspominałem) twierdzi, że dam radę. Oczywiście, że dam. Odpocznę od jej domowych obiadków, to od razu mi się umysł oczyści.
Wróćmy do pracy. Podjeżdżam pod siedzibę związku, a moi chłopcy już czekają. Idąc z daleka odliczam i... są wszyscy! Cóż za dyscyplina!
-A gdzie Tysia?
Hayboeck patrzy na mnie dziwnie. Coś nie w porządku z moją twarzą?
-W Norwegii?
-A dlaczego w Norwegii?
-Bo tam pracuje?
Istotnie. Choć myślałem, że pojedzie z nami, bo bliżej. Nie przemyślała tego dziewczyna.
-Kraft, Jankowska! Proszę się przestać obściskiwać!
Tynka odskakuje od Stefana jak oparzona i uśmiecha się do mnie niepewnie.
Ah, młodość! Pamiętam, jak Jaqueline i ja nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku i rąk. To były czasy! Trwały z dwa tygodnie, a potem popadliśmy w rutynę przerywaną jej pożal się Boże kulinarnymi eksperymentami, ale wspomnienia są na lata!
Przenoszę wzrok na Gregora i Sandrę. Sandra wygląda jakoś tak... pełniej. Przytyła? Nieuprzejmie tak o to pytać.
-Sandra, czy ty aby dobrze się czujesz?
Blondynka spogląda na mnie speszona.
-Niekoniecznie...
-Może ty w ciąży jesteś?! Spuchłaś!
Tym razem oboje patrzą na mnie oczami wielkości spodków. Powiedziałem coś niestosownego?
-Nie, bobu się najadła – rzuca Gregor i prowadzi swoją dziewczynę kawałek dalej.
Pojawia się Sara.
To strasznie dziwna dziewczyna jest. Profesjonalistka, to na pewno. Ale mało kontaktowa. Żaden z moich chłopców nawet nie wpadł jej w oko! Choć może wpadł, ale tak naprawdę tylko jeden jest dostępny.
-Diethart! Podejdź do mnie synu!
Thomas nieco niechętnie, ale zjawia się u mego boku.
-Chciałbym cię prosić, żebyś zajął się naszą nową koleżanką.
-W jakim sensie zajął?
-Dotrzymał jej towarzystwa, poopowiadał o naszej drużynie...
-Jakby ją coś interesowało, to przecież by spytała.
-Thomas!
-Ale trenerze! Tysi nie trzeba było zabawiać!
-Tysia miała łatwiej, bo mieszkała obok Hayboecka, więc on nijak dotrzymywał jej towarzystwa.
-Właśnie! A teraz będzie się z nią żenił! Ja jestem za młody na małżeństwo!
-Hayboeck żeni się z Tysią?!
-No kiedyś pewnie wezmą ślub, co nie? Byli po słowie zanim Tysia zmieniła zdanie.
-To wiem... Ale mówili coś o ślubie?
-O rany, trenerze! No nie. Zresztą trener pierwszy by wiedział, Tyśka wszystko trenerowi mówi.
Fakt! Mam zaufanie mojej Tysi. Cieszy mnie to. Ale chciałbym mieć też zaufanie Sary. Podchodzę więc do niej.
-Witaj, kochana!
Odwraca się jak oparzona. Chyba ją przestraszyłem. Płochliwa jakaś. Muszę o tym opowiedzieć Teamowi Norge.
-Ah, to pan.
-Mów mi Heinz.
-Wolałabym zostać przy oficjalnej wersji.
-Ale ja mogę...?
-Oczywiście, proszę mi mówić po imieniu.
Uff. Chociaż to dobre.
-Widzę, że ciężko ci się zaaklimatyzować, chciałbym ci pomóc.
-Przerażają mnie trochę ci chłopacy. Są strasznie... głośni.
Rany boskie, kto ją zatrudnił?! Już nikomu nie wolno ufać!
-Wiesz, to młodzi ludzie, muszę się wyszumieć.
-Ja też jestem młoda. I jestem cicha.
Zauważyłem.
-Daj im szansę, nie pożałujesz.
-Ten i ten ciągle z tymi swoimi pannami, ten i ten ciągle z telefonami i wypisują smsy. Nie żyją w realnym świecie.
-Są zakochani, co poradzisz?
-Wszyscy?
-Poza Diethartem, wszyscy.
-Ahh.
-Dlaczego pytasz?
-Tak po prostu. Kazał mi pan ich lepiej poznać.
Robi się opryskliwa. Uśmiecham się szeroko.
-Zacznij od ich imion, a nie łóżek.

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 listopada 2015, 16:38

-Za 10 minut spotykamy się w holu, skąd przejdziemy na siłownię, jasne?
Hayboeck podnosi rękę do góry.
-Tak?
-Możemy za 20 minut?
-A po co ci aż tyle czasu?
-Norwegowie przyjechali.
Sara przygląda się całej sytuacji z coraz większym zdziwieniem.
-Co z tego, że Norwegowie przyjechali? - pyta.
-To, że Michi nie będzie skakał, dopóki się nie zobaczy z Norwegami – prycha Morgi. - Taki jest do nich przywiązany.
Cała drużyna ryczy ze śmiechu, a na twarzy blondynki pojawia się coraz większa konsternacja. Wytłumaczyłbym ci, gdybyś była milsza. A teraz cierp.
-Zatem macie 20 minut do zbiórki! Gregor! Wykorzystaj ten czas i zadzwoń do Sandry zapytać jak jej samopoczucie po tej dziwnej roślinie!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 listopada 2015, 16:43

-Tom, błagam! Odpuść dzisiaj te wygłupy.
-Tyśka, dzieciaku! Wyluzuj! Nic mi nie będzie!
-Tom, przecież ty masz najpewniej skręconą kostkę! Na litość boską, czy ktoś może nad nim zapanować?
-Hilde, czy my znowu mamy przejść poważną rozmowę? - wtrąca się Stoeckl. - Tysia mówi, ty robisz. Jasne?
-Bardzo dziękuję! Słyszałeś Tom?!
-Słyszałem, słyszałem! Skarżypyta!
-Jeszcze mi za to podziękujesz!
Przyglądam się jej. Jest szczęśliwa, to widać. Od czasu kiedy wróciła do Innsbrucka, odżyła. Uśmiecha się, ma śliczną cerę. No i chyba dobrze się czuje u Norwegów. Już chce wstać i do niej podejść, kiedy pojawia się Michi.
-Boże, dlaczego Norwegia jest tak daleko?! Tęskniłem!
Bierze ją w swoje ramiona i wpija się w jej usta.
Ah, dzieciaki!
-Załatwiłeś?
-Oczywiście, że załatwiłem!
-Wszystko?
-Tyśka...
-Tak tylko pytam. Stresuję się, noo. Ma być idealnie.
Nasłuchuję uważniej, bo rozmowa zaczyna przybierać interesujący obrót. Mama nie byłaby ze mnie dumna, wiem. Ale ciekawość wzięła górę!
-Ktoś wie?
-Nikt.
Tysia uśmiecha się szeroko.
-Nie sądziłam, że się zgodzisz.
-Zrobię wszystko co będziesz chciała, bylebyś była szczęśliwa.
-TOM, DO CHOLERY! Przepraszam cię Michi, ale muszę nad nim zapanować! Spotkamy się wieczorem?
-Jasne!
Szybki buziak i brunetki już nie ma. Podchodzę do Hayboecka.
-Chcesz mi o czymś powiedzieć synu?
-W jakim kontekście?
-Ciebie i Tysi... Tysi i Ciebie?
-Nie, chyba nie.
-Hayboeck! Słyszałem wszystko!
-Skoro trener wszystko słyszał, to wszystko trener wie!
-Ale nie wiem o czym mówiliście!
-To jak trener słuchał?
-Przecież nie powiedzieliście o co chodzi!
-A mimo to się zrozumieliśmy! Przeznaczenie, prawda?
-Hayboeck!
Ciekawość mnie zżera!
-Czas na siłownie! Dalej, trenerze! Widzę, że trener masę zrobił przez przerwę, czas na rzeźbę!
A Jaqueline mówiła, że nikt brzuszka nie zauważy!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 listopada 2015, 20:17

Jaka nudaaaa. Naprawdę, przedstawienia z udziałem mojego syna na Boże Narodzenie są ciekawsze! Nie cierpię oficjalnych gali na początek sezonu. Po co to wszystko?
Walter Wielki wychodzi na mównicę. I znów przypomina mi się ten nieszczęsny sen, kiedy wyłowiłem rybę z jego twarzą! Za każdym razem gdy widzę Hofera, mam tę rybę przed oczami. Trauma na całe życie! Oficjalne prezentacje drużyn i sztabów. Nuda, nuda, nuda.
-... sztab szkoleniowy drużyny norweskiej: Alexander Stoeckl, Magnus Brevig, Thomas Horl, Andreas Vilberg i Justyna Hayboeck!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 18 listopada 2015, 21:05

-Nie wierzę.
Uśmiecha się szeroko. Zresztą nie tylko ona. Michi też się cieszy jak głupi.
-Wzięliście ślub?
-Słyszał trener. Justyna Hayboeck. FIS już wie.
-Jak mogliście mi nie powiedzieć?! Uwielbiam takie uroczystości! Dziewczynki sypią kwiatki, panna młoda wprowadzana przez ojca, morze łez przy przysiędze, życzenia, a potem zabawa do białego rana!
-Heinz... My wzięliśmy ślub na plaży. Ja w białej krótkiej sukience, a Michi w szortach i koszuli, nie było zadęcia i tłumów. Wiedzieli o tym tylko Tynka i Stefan, bo potrzebowaliśmy świadków.
-KRAFT TEŻ NIC NIE SYPNĄŁ?
-A skąd Kraft... Mój brat, Stefan.
-Nadal nie wierzę.
Tysia uśmiecha się jeszcze szerzej i wyciąga z portfela dowód. Jak byk stoi tam Justyna Hayboeck.
-Wy jesteście małżeństwem.
-Poważnie?
-Nie śmiejcie się! Ja cały czas jestem w szoku! Muszę zadzwonić do Jaqueline! Zawiodłem się...
-Heinz?
-Tak?
-Wesela jeszcze nie było.
-Nie?! Nie wszystko stracone?
-Nie. Idź dzwonić do żony.
-Chrzanić żonę! Kiedy to wesele?!
-Hayboeck!
Michi odwraca się i widzi Stoeckla.
-Nie ty, żona twoja!
-Ah, żona moja! Leć Tyśka! A trenera zapraszam na trening, bo tortu weselnego to ja trenerowi nie dam, jak trener o siebie nie zadba!
Jaqueline, kłamczucho! Mówiłaś, że moje brzuchysko nie rzuca się w oczy!