sobota, 26 grudnia 2015

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 23 września 2016

Ok. Wiem, że mnie nienawidzicie.
Z moich dokładnych danych wynika, że byłam tu ostatnio 22 czerwca. Żenua, przez duże Ż.
Musicie mi wybaczyć słabość poniższego tekstu, ale niektórzy już mi grozili (siema, Ems!), a poza tym chcę się z powrotem wprawić w pisanie, żeby coś się pojawiało z większą regularnością :)
Więc potraktujcie to jako rozgrzewkę i nie krytykujcie za mocno ;)
Poza tym chciałabym się Wam pochwalić że w Wiśle przeżyłam bardzo inspirujące spotkanie! Zgadnijcie z kim? Imię ma na H, a nazwisko na K <3 Tak, tak! AŻ przechodził obok mnie! 
Aha, Hayboeck nie umie tańczyć Macareny, potwierdzone info! Możecie mi zaufać!
Na koniec pozdrawiam serdecznie Em i Asiełe, moje towarzyszki zbrodni wszelakiej, niech szyja Wanka będzie z Wami! Widzimy się za 26 dni! Ściskam mocno <3

Z.



Z pamiętnika Heinza Kuttina, 23 września 2016, 16:17


Wdech i wydech. Wdech i wydech. Wdech i wydech.
Dasz radę Heinz. Dasz radę! Co z tego, że on tu jest? Oczywiście, że tu będzie! Przecież jest twoim asystentem! Może czas to zmienić?
Nie!
Tysia zrobiłaby mi największą awanturę XX wieku. A nie, przepraszam. XXI wieku. Jeden pies. Co ja poradzę, że działa mi na nerwy, hmm? W sensie Kofler, nie Tysia. Chociaż ta też nie lepsza. Ciągle się obraża, krzyczy że jestem dziecinny i każe się zachowywać jak na dojrzałego trenera przystało. Łatwo jej mówić! To nie jej dziecko padło ofiarą napaści seksualnej! A może nie było seksu? Może Gregor i reszta wcale nie mieli tego na myśli kiedy rozmawiali? Tak, wmawiaj sobie dalej.
A wracając do Tysi, to może ta mała podła żmijka robi to specjalnie? Może chce mnie do siebie zniechęcić, żebym nigdy więcej jej nie zabrał na zawody? Niedoczekanie twoje moja panno! Choćbyśmy mieli się ze sobą męczyć jak z najgorszym wrogiem, to zrobię ci na złość i będziesz musiała dalej ze mną współpracować!
O, właśnie wstaje. Po co ona wstaje? Przecież ledwo chodzi!
-Siadaj Tyśka – rzucam niechętnie.
Spogląda na mnie zaskoczona, by po chwili przybrać najbardziej zniesmaczony wyraz twarzy na jaki ją stać.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić egoisto – cedzi przez zęby i skacząc na jednej nodze podchodzi po komputera. - Zaczniemy od złych wiadomości. Fettner, twoje kolano....
Co kogokolwiek obchodzi kolano Fettnera, kiedy siedzi tu Kofler? Rzuca mi co chwile spłoszone spojrzenie. Teraz będziesz udawał niewiniątko, tak?! Już ja znam takich jak ty! Trzeba było pomyśleć zanim wyciągnąłeś ze spodni... No, zresztą ty już wiesz co wyciągnąłeś!
-Co myślisz, Heinz? - z rozmyślań wyrywa mnie Tysia.
Rozglądam się nieprzytomnie po sali i widzę kilkanaście par oczu wpatrujących się we mnie z zaciekawieniem.
-Coś się stało trenerze? - pyta wesoło Gregor.
No bo jak podejdę i walnę w ten pusty łeb to od razu sobie przypomni co się stało! I może przy okazji odnajdzie też informację jak dobrze skakać, bo ostatnio skacze tak, że Poppinger to przy nim mistrz wszechświata.
Tylko Tyśka wie, że ja wiem. Że podsłuchiwałem. To znaczy, w sumie ja nie podsłuchiwałem tylko przeprowadziłem szeroko pojętą kontrolę rodzicielską!
-Nie – rzucam w końcu. - Słuchaj Tyśki, a nie tu wtykasz nos! A ty się Diethart uczesz! Przecież wyglądasz jak siedem nieszczęść... Matka cię tak z domu wypuściła?
-Nie widziałem mamy od półtora tygodnia – odpowiada niepewnie Didl. - Od trzech dni jestem tu z trenerem, w tym hotelu. Tak jakby trener nie zauważył...
-JA WSZYSTKO ZAUWAŻAM – wykrzykuję gwałtownie wstając. - Wszystko! Więc jeśli niektórzy mają coś do ukrycia, to może powinni powiedzieć o tym na głos, zanim sam...
-Przepraszam, muszę odebrać – mruczy pod nosem Kofler machając wibrującym telefonem.
-Wracaj tu! - rzucam się w jego kierunku przy okazji potrącając dwa kubki z kawą i jedną otwartą butelkę z wodą.
-Mój kubek! - krzyczy Kraft schylając się po strącone przeze mnie naczynie.
-To tylko kubek, uspokój się – przewraca oczami Morgi.
-To jest kubek od Hofera!
Wszyscy się na chwile zatrzymują by spojrzeć ze zdziwieniem na Stefana.
-Jesteś tak przywiązany do kubka od Hofera? - pyta Tysia.
-Nie, ale jeśli się dowie że ktoś go zbił, to może się mścić...
-Mówimy o kubku – przypomina mu Michi.
-Ale mówimy też o Walterze Hoferze! - rzuca dramatycznie Gregor.
-Otóż to! - wykrzykuje Kraft. - Może kazać mnie zdyskwalifikować...
-Heinz, możesz ze mnie zejść? - słyszę spod siebie pytanie Koflera.
Dopiero zauważam, że istotnie, dzięki mojemu susowi przez stół wylądowałem na nim, tym samym uniemożliwiając mu wyjście z sali.
-Kto dzwonił?!
-Słucham?
-Chcę wiedzieć kto dzwonił – odpowiadam jakby to była najnaturalniejsza rzecz pod słońcem.
-Twoje wścibstwo właśnie sięgnęło zenitu – nad nami nagle pojawia się głowa Tysi. - Powiedz mu Kofi, bo do niedzieli będzie cię o to pytał.
-Moja siostra – odpowiada niepewnie Andreas.
-Twoja siostra? - dopytuję podejrzliwie. - A nie czasem siostra mojego syna?!
-Że co?
Boże, gdybyś tylko widział jaką masz głupią minę.
-SOPHIE, MOJA CÓRKA! - wykrzykuję.
-A po co...
-Ty już dobrze wiesz po co!
Zapada cisza, przerywana co po chwilę jękami Stefana nad jego kubkiem. Cała reszta zamarła wpatrując się w nas, niepewna czy mają nas zostawić, czy próbować rozdzielić.
-Sophie nie jest taka głupia, żeby do mnie...
-Jakoś była na tyle głupia, żeby zrobić to co zrobiła – zauważam wstając.
-Przecież w sumie nic się nie stało... - mruczy niepewnie Didl.
-Przepraszam bardzo – rzucam – ale czy ja dobrze rozumiem, że o tym niesamowitym wyczynie wiedzieli wszyscy poza mną?!
-... I podstawi ten swój wieszak...
-Na litość boską, Kraft! - wykrzykuje Tysia. - Sepp cię nie zdyskwalifikuje za kubek, opanuj się!
-Co ty tam wiesz? Zbiłaś kiedyś kubek od Hofera? - lamentuje dalej Kraft. - Oni są z Seppem w zmowie! Przecież z jego kontenerka się już nie...
-Zrobiłeś Sophie krzywdę! – celuję w przerażonego Koflera palcem.
-No krzywdą to ja bym tego nie nazwał – rechocze Morgi i przybija sobie z Michim piątkę.
-Siadasz na ławce Morgen – warczę i podnoszę za bluzę Andreasa.
-My nie siadamy na ławce, pomyliły się trenerowi...
-NIC MI SIĘ NIE POMYLIŁO! Choćby Tyśka miała skakać, to ty nie wystartujesz!
-A ja akurat skoczę z dziką rozkoszą – informuje polka nalewając sobie herbaty. - A wcześniej jeszcze strzelę sobie w łeb, żeby mieć pewność, że po wszystkim nie będę musiała was znowu znosić.
-Dlaczego nikt nie jest po mojej stronie? - dziwię się.
-Bo nic złego się nie stało? - proponuje Gregor siadając na stole obok Tysi.
-A seks?!
-A kto mówi o seksie? - uśmiecha się pogodnie Morgi.
-No jeśli mam być szczery, to ja... - mruczy Kofler niepewnie podnosząc rękę.
-Ja myślałem, że Diethart w tej kadrze jest głupi – wtrąca się Fettner – ale ty Kofi właśnie strzeliłeś sobie z armaty w kolano! Morgen cię już prawie za uszy wyciągnął!
-Nie jestem głupi – oburza się Thomas.
-Fakt, jak na świnie to całkiem bystry z ciebie wieprzyk, ale... - zaczyna Gregor.
-Koniec śmieszkowania! - rzucam rozwścieczony. - Dlaczego nikt nie traktuje mnie w tej kadrze poważnie?
-Bo straszny z trenera plotkarz...
-Trochę nieracjonalnie trener myśli...
-Bo na podwieczorek każe nam trener jeść pudding, a jednak nie to samo co budyń...
-Ostatnio w ramach treningu graliśmy w Monopoly...
-To akurat przez Tyśkę!
-A co ja takiego zrobiłam?
-Nie byłaś w stanie utrzymać równowagi, więc musieliśmy ćwiczyć na siedząco!
-Jest milion ćwiczeń na siedząco!
-Myślicie, że Hofer pozwoli mi skakać w następnym konkursie?
-Nie, wyślemy mu anonimową wiadomość, żeby sprawdził stan porcelany w naszej kadrze – ironizuje Gregor.
-Sedesy też? - dopytuje Diethart.
-Rozmawialiśmy chyba o mojej córce! - zauważam zirytowany.
-No jeśli wozisz ze sobą tak rozbudowany sanitariat...
-SOPHIE! Coś wam to mówi?
-Ale o czym mamy rozmawiać, skoro Koflera tu nie ma? - pyta pogodnie Tysia i bierze łyka herbaty. - Nie Didl, sedesy się nie liczą.
-Jak to...?
Ale Tysia ma rację. Rozglądam się dookoła, ale spoglądają na mnie tylko moje dzieciaczki i jedna rozczochrana polka z nogą w gipsie.
Szanowni państwo, Andreas Kofler zniknął.