Ok. Wiem, że mnie nienawidzicie.
Z moich dokładnych danych wynika, że byłam tu ostatnio 22 czerwca. Żenua, przez duże Ż.
Musicie mi wybaczyć słabość poniższego tekstu, ale niektórzy już mi grozili (siema, Ems!), a poza tym chcę się z powrotem wprawić w pisanie, żeby coś się pojawiało z większą regularnością :)
Więc potraktujcie to jako rozgrzewkę i nie krytykujcie za mocno ;)
Poza tym chciałabym się Wam pochwalić że w Wiśle przeżyłam bardzo inspirujące spotkanie! Zgadnijcie z kim? Imię ma na H, a nazwisko na K <3 Tak, tak! AŻ przechodził obok mnie!
Aha, Hayboeck nie umie tańczyć Macareny, potwierdzone info! Możecie mi zaufać!
Na koniec pozdrawiam serdecznie Em i Asiełe, moje towarzyszki zbrodni wszelakiej, niech szyja Wanka będzie z Wami! Widzimy się za 26 dni! Ściskam mocno <3
Z.
Z.
Z pamiętnika Heinza Kuttina, 23 września 2016, 16:17
Wdech i wydech. Wdech i wydech. Wdech i
wydech.
Dasz radę Heinz. Dasz radę! Co z
tego, że on tu jest? Oczywiście, że tu będzie! Przecież jest
twoim asystentem! Może czas to zmienić?
Nie!
Tysia zrobiłaby mi największą
awanturę XX wieku. A nie, przepraszam. XXI wieku. Jeden pies. Co ja
poradzę, że działa mi na nerwy, hmm? W sensie Kofler, nie Tysia.
Chociaż ta też nie lepsza. Ciągle się obraża, krzyczy że jestem
dziecinny i każe się zachowywać jak na dojrzałego trenera
przystało. Łatwo jej mówić! To nie jej dziecko padło ofiarą
napaści seksualnej! A może nie było seksu? Może Gregor i reszta
wcale nie mieli tego na myśli kiedy rozmawiali? Tak, wmawiaj sobie
dalej.
A wracając do Tysi, to może ta mała
podła żmijka robi to specjalnie? Może chce mnie do siebie
zniechęcić, żebym nigdy więcej jej nie zabrał na zawody?
Niedoczekanie twoje moja panno! Choćbyśmy mieli się ze sobą
męczyć jak z najgorszym wrogiem, to zrobię ci na złość i
będziesz musiała dalej ze mną współpracować!
O, właśnie wstaje. Po co ona wstaje?
Przecież ledwo chodzi!
-Siadaj Tyśka – rzucam niechętnie.
Spogląda na mnie zaskoczona, by po
chwili przybrać najbardziej zniesmaczony wyraz twarzy na jaki ją
stać.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić
egoisto – cedzi przez zęby i skacząc na jednej nodze podchodzi po
komputera. - Zaczniemy od złych wiadomości. Fettner, twoje
kolano....
Co kogokolwiek obchodzi kolano
Fettnera, kiedy siedzi tu Kofler? Rzuca mi co chwile spłoszone
spojrzenie. Teraz będziesz udawał niewiniątko, tak?! Już ja znam
takich jak ty! Trzeba było pomyśleć zanim wyciągnąłeś ze
spodni... No, zresztą ty już wiesz co wyciągnąłeś!
-Co myślisz, Heinz? - z rozmyślań
wyrywa mnie Tysia.
Rozglądam się nieprzytomnie po sali i
widzę kilkanaście par oczu wpatrujących się we mnie z
zaciekawieniem.
-Coś się stało trenerze? - pyta
wesoło Gregor.
No bo jak podejdę i walnę w ten pusty
łeb to od razu sobie przypomni co się stało! I może przy okazji
odnajdzie też informację jak dobrze skakać, bo ostatnio skacze
tak, że Poppinger to przy nim mistrz wszechświata.
Tylko Tyśka wie, że ja wiem. Że
podsłuchiwałem. To znaczy, w sumie ja nie podsłuchiwałem tylko
przeprowadziłem szeroko pojętą kontrolę rodzicielską!
-Nie – rzucam w końcu. - Słuchaj
Tyśki, a nie tu wtykasz nos! A ty się Diethart uczesz! Przecież
wyglądasz jak siedem nieszczęść... Matka cię tak z domu
wypuściła?
-Nie widziałem mamy od półtora
tygodnia – odpowiada niepewnie Didl. - Od trzech dni jestem tu z
trenerem, w tym hotelu. Tak jakby trener nie zauważył...
-JA WSZYSTKO ZAUWAŻAM – wykrzykuję
gwałtownie wstając. - Wszystko! Więc jeśli niektórzy mają coś
do ukrycia, to może powinni powiedzieć o tym na głos, zanim sam...
-Przepraszam, muszę odebrać –
mruczy pod nosem Kofler machając wibrującym telefonem.
-Wracaj tu! - rzucam się w jego
kierunku przy okazji potrącając dwa kubki z kawą i jedną otwartą
butelkę z wodą.
-Mój kubek! - krzyczy Kraft schylając
się po strącone przeze mnie naczynie.
-To tylko kubek, uspokój się –
przewraca oczami Morgi.
-To jest kubek od Hofera!
Wszyscy się na chwile zatrzymują by
spojrzeć ze zdziwieniem na Stefana.
-Jesteś tak przywiązany do kubka od
Hofera? - pyta Tysia.
-Nie, ale jeśli się dowie że ktoś
go zbił, to może się mścić...
-Mówimy o kubku – przypomina mu
Michi.
-Ale mówimy też o Walterze Hoferze! -
rzuca dramatycznie Gregor.
-Otóż to! - wykrzykuje Kraft. - Może
kazać mnie zdyskwalifikować...
-Heinz, możesz ze mnie zejść? -
słyszę spod siebie pytanie Koflera.
Dopiero zauważam, że istotnie, dzięki
mojemu susowi przez stół wylądowałem na nim, tym samym
uniemożliwiając mu wyjście z sali.
-Kto dzwonił?!
-Słucham?
-Chcę wiedzieć kto dzwonił –
odpowiadam jakby to była najnaturalniejsza rzecz pod słońcem.
-Twoje wścibstwo właśnie sięgnęło
zenitu – nad nami nagle pojawia się głowa Tysi. - Powiedz mu
Kofi, bo do niedzieli będzie cię o to pytał.
-Moja siostra – odpowiada niepewnie
Andreas.
-Twoja siostra? - dopytuję
podejrzliwie. - A nie czasem siostra mojego syna?!
-Że co?
Boże, gdybyś tylko widział jaką
masz głupią minę.
-SOPHIE, MOJA CÓRKA! - wykrzykuję.
-A po co...
-Ty już dobrze wiesz po co!
Zapada cisza, przerywana co po chwilę
jękami Stefana nad jego kubkiem. Cała reszta zamarła wpatrując
się w nas, niepewna czy mają nas zostawić, czy próbować
rozdzielić.
-Sophie nie jest taka głupia, żeby do
mnie...
-Jakoś była na tyle głupia, żeby
zrobić to co zrobiła – zauważam wstając.
-Przecież w sumie nic się nie
stało... - mruczy niepewnie Didl.
-Przepraszam bardzo – rzucam – ale
czy ja dobrze rozumiem, że o tym niesamowitym wyczynie wiedzieli
wszyscy poza mną?!
-... I podstawi ten swój wieszak...
-Na litość boską, Kraft! -
wykrzykuje Tysia. - Sepp cię nie zdyskwalifikuje za kubek, opanuj
się!
-Co ty tam wiesz? Zbiłaś kiedyś
kubek od Hofera? - lamentuje dalej Kraft. - Oni są z Seppem w
zmowie! Przecież z jego kontenerka się już nie...
-Zrobiłeś Sophie krzywdę! – celuję
w przerażonego Koflera palcem.
-No krzywdą to ja bym tego nie nazwał
– rechocze Morgi i przybija sobie z Michim piątkę.
-Siadasz na ławce Morgen – warczę i
podnoszę za bluzę Andreasa.
-My nie siadamy na ławce, pomyliły
się trenerowi...
-NIC MI SIĘ NIE POMYLIŁO! Choćby
Tyśka miała skakać, to ty nie wystartujesz!
-A ja akurat skoczę z dziką rozkoszą
– informuje polka nalewając sobie herbaty. - A wcześniej jeszcze
strzelę sobie w łeb, żeby mieć pewność, że po wszystkim nie
będę musiała was znowu znosić.
-Dlaczego nikt nie jest po mojej
stronie? - dziwię się.
-Bo nic złego się nie stało? -
proponuje Gregor siadając na stole obok Tysi.
-A seks?!
-A kto mówi o seksie? - uśmiecha się
pogodnie Morgi.
-No jeśli mam być szczery, to ja... -
mruczy Kofler niepewnie podnosząc rękę.
-Ja myślałem, że Diethart w tej
kadrze jest głupi – wtrąca się Fettner – ale ty Kofi właśnie
strzeliłeś sobie z armaty w kolano! Morgen cię już prawie za uszy
wyciągnął!
-Nie jestem głupi – oburza się
Thomas.
-Fakt, jak na świnie to całkiem
bystry z ciebie wieprzyk, ale... - zaczyna Gregor.
-Koniec śmieszkowania! - rzucam
rozwścieczony. - Dlaczego nikt nie traktuje mnie w tej kadrze
poważnie?
-Bo straszny z trenera plotkarz...
-Trochę nieracjonalnie trener myśli...
-Bo na podwieczorek każe nam trener
jeść pudding, a jednak nie to samo co budyń...
-Ostatnio w ramach treningu graliśmy w
Monopoly...
-To akurat przez Tyśkę!
-A co ja takiego zrobiłam?
-Nie byłaś w stanie utrzymać
równowagi, więc musieliśmy ćwiczyć na siedząco!
-Jest milion ćwiczeń na siedząco!
-Myślicie, że Hofer pozwoli mi skakać
w następnym konkursie?
-Nie, wyślemy mu anonimową wiadomość,
żeby sprawdził stan porcelany w naszej kadrze – ironizuje Gregor.
-Sedesy też? - dopytuje Diethart.
-Rozmawialiśmy chyba o mojej córce! -
zauważam zirytowany.
-No jeśli wozisz ze sobą tak
rozbudowany sanitariat...
-SOPHIE! Coś wam to mówi?
-Ale o czym mamy rozmawiać, skoro
Koflera tu nie ma? - pyta pogodnie Tysia i bierze łyka herbaty. -
Nie Didl, sedesy się nie liczą.
-Jak to...?
Ale Tysia ma rację. Rozglądam się
dookoła, ale spoglądają na mnie tylko moje dzieciaczki i jedna
rozczochrana polka z nogą w gipsie.
Szanowni państwo, Andreas Kofler
zniknął.