sobota, 22 listopada 2014

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 19 grudnia 2015

Z pamiętnika Heinza Kuttina, 19 grudnia 2015, 9:25


Wygląda szczupło. Chociaż ona zawsze wyglądała szczupło, o ile nie przeraźliwie chudo. Ale teraz jest szczupła! A szczupła to grubsza niż chuda!
Myśl Heinz, myśl!
-Jak myślisz, o czym rozmawiają? - pytam Sarę.
Dziewczyna podnosi na mnie wzrok i patrzy lekko nieobecnym wzrokiem.
-Co?
-O czym Tysia rozmawia ze Stoecklem?
-A któż to wie – wzrusza ramionami i wraca do uzupełniania kart zawodników.
-Nic nie mogę wyczytać z ruchu warg!
-Bo pewnie rozmawiają po norwesku.
A popatrz, o tym nie pomyślałem! Rzeczywiście, może tak być.
-Po co? Oboje są Austriakami.
-Po pierwsze Tysia jest Polką, a po drugie wie, że się jej trener przygląda, więc jeśli to jakaś prywatna sprawa, to przejście na norweski jest sprytnym posunięciem.
Mała cwaniara. Ja nie wiem, od kiedy dogadała się z dziewczynami zrobiła się taka wyszczekana, że głowa mała.
-Prywatna sprawa? Przecież ona nie ma przede mną tajemnic!
-Tak się trenerowi wydaje, dopóki trener nie pozna jednej z nich.
Hmm. Brzmi logicznie.
-Czy ty coś wiesz?
-Może wiem, może nie – wzdycha zamykając segregator. Podnosi wzrok na mnie. - Nawet gdybym wiedziała to pary z gęby bym nie puściła, zależy mi na ich przyjaźni i nie chce zawieść ich zaufania. One się wszystkie strasznie wspierają, a ja nie ukrywam, że od dawna nie miałam... no przyjaciółki.
Zmieniła się. Nie jest tą samą zahukaną dziewczyną, którą poznałem pierwszego dnia. Może i dobrze?
-Ooo patrz! Teraz jeszcze Vilberg i Magnus się pojawili! Dlaczego ja nic nie wiem?!
-Bo ona już dla Austrii nie pracuje? - pyta retorycznie Sara.
-Ale ja bym tak chciał...
-Chcieć, a móc!
-Sara!
-Idę z chłopakami na zajęcia!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 19 grudnia 2015, 11:50

-Mówię wam! Sandra ma tak spuchnięte stopy, że w mało które buty się mieści!
-Beznadziejnie, że zimą ja to dopadło, co nie?
-Dopadło? Nazywasz ciążę czymś co dopadło?
-Nie ciążę. Gregora.
-Zamkniecie się?! - Sara rzuca piłką do siatkówki wprost w głowę niczego nie spodziewającego się Stefana. Piłka odbija się od jego głowy i szybuje na drugi koniec sali.
-Słyszeliście tą pustkę? - rechocze Morgi.
-A w mordę dawno nie dostałeś?
-No chodź cwaniaczku! Mama pozwoliła ci jechać na zgrupowanie?
-Wara od...
W tym momencie Sara robi coś niespodziewanego. Siada na podłodze, wyciąga telefon z kieszeni bluzy i zaczyna pisać jakieś wiadomości. Chłopcy po chwili zauważają co się dzieje i z najwyższym zdziwieniem przyglądają się fizjoterapeutce.
-Co ty robisz? - pyta Didl.
-Piszę wiadomość.
-Nie powinnaś nas opierdolić, czy coś?
-A dlaczego?
-Tysia tak zawsze robiła.
-Ale ja nie jestem Tysią. Ja mam was generalnie w dupie.
Konsternacja na twarzach zawodników robi się coraz wyraźniejsza.
-W dupie?
-Tak. To wam powinno zależeć na wynikach. Zarabiacie tak na życie. Ja swoją pensję i tak dostanę.
-Mogą cię zwolnić po sezonie – zauważa Fettner.
-A ciebie wywalić z kadry w trakcie. Kto ma większy problem? Ja pracę znajdę, a o twoim wylocie zawsze będą pamiętać. Media cię zlinczują.
-Co się z tobą stało? - pyta Kraft.
-Przejrzałam na oczy.
-A co ci wcześniej przysłaniało widok? - docieka Didl.
-Ty i twoja głupota – prycha Morgi.
-I świnie! - krzyczy Michi. - I głupota świń!
-Ty masz dziecko, ty dziecko w drodze, ty masz żone, a ty już dawno powinieneś się oświadczyć – wylicza Sara. - Pozostają tylko ci dwaj, dla których powinniście stanowić przykład, a tymczasem oni czasami zachowują się dojrzalej niż wy. Przedszkole to przy was poważna instytucja!
-Śmiej się śmiej, ale Lily ostatnio kandydowała na przewodniczącą swojej grupy w żłobku! - oznajmia z nieukrywaną dumą Morgi.
-Przygotowywaliśmy jej program wyborczy! - dopowiada Michi.
-Więcej śmietników dla czystości placu zabaw...
-... dłuższe leżakowanie...
-... renowacja piaskownicy...
-... nowy sprzęt do zabaw w piasku...
-... wykreślenie zupy mlecznej z jadłospisu...
-Jaja sobie robicie? - przerywa im w końcu Sara.
-Jesteśmy śmiertelnie poważni!
-Proponowałem maskotkę dla każdego dziecka... - wtrąca się Diethart.
-Zgadnij jaką? - przerywa mu Michi. - Świnię! To takie Didlowe, że aż mnie osłabia!
-Ale to nie zgrywało się z naszą ofertą – wyjaśnia Sarze Morgi. - Lily miała być poważną kandydatką! Świnie nie wchodziły w grę!
-Ale potem Lily zjebała... - mruczy Michi.
-Ona ma dwa lata! - protestuje Thomas. - Nie mogła zjebać! Co najwyżej zmaściła! Ale fakt faktem, na twarz kampanii wybrała wujka Gregora...
-Starałem się jak mogłem! - broni się Schlieri.
-Opowiadanie dzieciom o złamaniach i krwi po upadku na skoczni to nie jest sposób na zdobycie głosów – rzuca ironicznie Hayboeck.
-Czy wy siebie słyszycie? - docieka Sara. - Mam wrażenie, że to wy bardziej chcieliście zostać prezesem w tym żłobku niż Lily...
-Przewodniczącą, nie prezesem! - prycha Fettner, wyraźnie dając upust swojej frustracji spowodowanej niewiedzą dziewczyny.
-Jeden pies! Na dwór! Wszyscy! A jak ktoś wspomni o świniach albo żłobku to będzie biegał, aż śnieg nie stopnieje!


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 19 grudnia 2015, 16:40

-Na koniec chciałbym się z wami podzielić prawdziwą bombą!
Sara, Tim i Felix patrzą na mnie z lekką obawą.
-Tysia jest w ciąży!
-A sądzisz tak, bo....? - próbuje się dowiedzieć Tim.
-Rozmawiała dziś po norwesku ze Stoecklem!
-A to nie! - Tim unosi ręce w geście kapitulacji. - To wszystko wyjaśnia!
-Heinz, ona pracuje dla Norwegów, to normalne – wyjaśnia mi Felix.
-Nie ćwiczyła z chłopakami wczoraj!
-Może ma okres? - pyta Sara, a my rzucamy jej pytające spojrzenia. - Wiecie, dyskomfort.
-Nie biegała dzisiaj z nimi!
-To samo, co przy ćwiczeniach.
-Przytyła!
-Nadal jest chuda jak patyk – Tim przewraca oczami.
-Nie pija alkoholu!
-A czy to obowiązek?
-Zemdlała!
-Może jest przemęczona?
-Ok! Tego nie zagniecie! Stoeckl dzisiaj na odprawie kierowników kadr poinformował, że jego drużyna od Letniego Grand Prix będzie na rok potrzebować zastępstwa za Tysie. Kazał podsyłać CV, gdybyś ktoś znał dobrego fizjoterapeutę.


Z pamiętnika Heinza Kuttina, 19 grudnia 2015, 18:35

-... Alex dzwonił, wprosił się na obiad w przyszłym tygodniu.
-Alex do nas na obiad? A co się stało?
-Chce nam przedstawić nową dziewczynę. Emma, czy jakoś tak. Gada o niej jak katarynka.
-Szybko mu przeszła Tynka – prycha Tysia obracając swoją rękę w dłoni Michiego.
Podchodzę do nich zdecydowanym krokiem.
-O co chodzi Hayboecki?
-Ale że co?
-Mdlejesz, wymiotujesz, rozmawiasz po norwesku, a Stoeckl szuka za ciebie zastępstwa!
-Nic takiego! - uśmiecha się promiennie i macha lekceważąco ręką. - Nabawiłam się pasożyta!
Michi prycha śmiechem.
To nic śmiesznego, młody człowieku! Pasożyty to poważna sprawa!
-Ah tak?
-Tak, ale naprawdę! To nic groźnego!
-Można go usunąć?
-Yhm. Trochę podrośnie i go ze mnie wyciągną.
-Czyli musisz czekać?
-No niestety tak...
-Czy to niebezpieczne dla życia?
-Ani trochę!
-Czyli wrócisz do nas?
-Jasne! Jak tylko dojdę do siebie.
-A kiedy znikasz?
-Do końca sezonu zostanę u Norwegów, a potem pójdę na zwolnienie.
-A jak się tym zaraziłaś?
Michi podnosi się na łokciu i z zainteresowaniem przygląda się brunetce.
-Przez... Przez kontakt z nosicielem.
Blondyn znowu prycha śmiechem.
Hayboeck, na litość boską, zachowuj się! Twoja żona jest chora!
-Można być tylko nosicielem, a nie mieć pasożyta?
-A to się dość często zdarza – wyjaśnia mi dziewczyna. - Generalnie kobiety są bardzo podatne na tego pasożyta! Mamy słaby układ odpornościowy!
-Ale jesteś pod opieką lekarza?
-Tak, mamy w sztabie lekarza, dba o mnie.
-A wiesz od kogo się zaraziłaś?
-Wiem. I uwierz mi, że będzie go to słono kosztowało za kilka miesięcy.
Silna dziewczyna. Przetrwa to, a potem ukaże sprawcę! Szkoła Heinza!

6 komentarzy:

  1. O Boże, płaczę! TLENU! Cokolwiek! Zwijam się ze śmiechu niczym Hildziak po glebie Stjernena, jak nie bardziej. Z każdym rozdziałem myślę sobie, że lepiej już nie będzie, ale Ty skutecznie wyprowadzasz mnie z błędu i potwierdzasz, że może być. I ogromnie się z tego cieszę. I niech tak będzie już zawsze!
    Ogólnie to zazdro Tysia, że gada po norwesku. Też tak kiedyś będę!
    Chłopaki i gadka o spuchniętych nogach Sandry miecie.
    "-Dopadło? Nazywasz ciążę czymś co dopadło?
    -Nie ciążę. Gregora." KOCHAM.
    A potem zaczęło się... "Lily ostatnio kandydowała na przewodniczącą swojej grupy w żłobku!". Ja pierdzielę, myślałam, że umrę podczas czytania i nie dotrwam do końca. Hiperwentylacja mode on. Wyobraziłam sobie, jak chłopaki wymyślali program wyborczy, robili kolorowe plakaty i jak Gregor rozmawiał z dziećmi i... Nie no, znowu leżę i nie mogę sie podnieść. "Ale potem Lily zjebała" i tutaj to już piałam (dalej to robię i współlokatorka dziwnie się na mnie patrzy, ale okej), bo przeczytała "zjebała się" i chyba mnie na drugim końcu miasta usłyszeli. Boże. Nie. Nie chcę już nigdy czytać tej sceny, bo to się źle skończy. Płuco mi pęknie, albo do wariatkowa zawiozą.
    I tak pewnie jeszcze dzisiaj ze trzy razy ją przeczytam i jutro też i potem tak ze dwa razy dziennie, aż do następnego rozdziału.
    Heinz niczym prawdziwy Sherlock niucha za sensacją, jaką wywołuję Tyśkowe stany. Ach ten Heinz. Taki zatroskany. No ale cóż... I teraz coś, co juz dawno chciałam wykrzyczeć, ale teraz mogę to zrobić z całkowitą odpowiedzialnością i pewnością: JEZUS MARIA, HAYBOECKI BĘDĄ MIAŁY PASOŻYTA! Najpiękniejszego pasożyta na świecie, takie prześlicznego i całego najnajnaj. Jejuuuu i będzie dziadek Heinz! I chłopaki znowu będą wujkami! Asdfghjkl, JARAM SIĘ! I kocham Cię za to, że ich rozmnażasz! (Ej, weź zmajstruj brata Lily. I Fetnnerowi córkę. *_*)
    Kocham to! Kocham to! Kocham to! Kocham miłością bezbrzeżną, przepełnioną nieludzką fascynacją i gorącą jak tysiące słońc! Przecież to jest tak piękne <3 I to jest przecudne pocieszenie po dzisiejszym ósmym miejscu. Ach, ach. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  2. HAHAHA ;) Uwielbiam... Heinz jest naprawdę tak mało rozgarnięty, czy tylko udaje? Twoje opowiadanie jest wprost genialnie! Przemyślenia Heinza i w ogóle... Kocham...
    A co to Tysi, no to baaardzo jestem co będzie dalej.
    Czekam na następny rozdział :)

    Pozdrawiam
    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
  3. Jebłam to dobre określenie! :D
    Szczególnie, że stopniowo doprowadzałaś mnie do śmiechu ;)
    Końcówka z pasożytami to po prostu majstersztyk :)
    Taka wisienka na torcie :)
    I fantastycznie, że p. Haybecki będą mieć małego pasożyta xD
    W zasadzie to chciałam zwrócić uwagę, że tworzy się małe przedszkole u Autów w twoim opowiadaniu. Lily już może być przewodniczącą, a reszta dopiero będą :D

    Pozdrawiam i weny życzę!
    Oraz zapraszam na nowy rozdział do Manii, który się pojawi ;)
    http://ona-to-on.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Leżę, płaczę i naprawdę nie wiem jak przestać, to twoja wina xd
    "Słyszeliście tą pustkę?" tutaj to już mi łezki leciały, ale dalszy fragment o Lili po prostu mnie zawalił z nóg. Dość dosłownie, siedziałam na krześle i hmm, przewróciłam się... Ale dalej płakałam ze śmiechu :D
    Pasożyt Hayboecków, wiedziałam!
    Swoją drogą to kocham Heinza, no ale przecież żeby dorosły facet sie nie zorientował...
    Ściskam mocno i niech cię wena nie opuszcza! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś genialna! Dawno nic mnie tak nie rozśmieszyło jak przemyślenia Heinza! Nie mam pojęcia jak ty to robisz, ale z każdym rozdziałem jest jeszcze lepiej.
    Zapraszam do siebie http://allwehadisgonenoww.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Boooże Koooooooooooooooocham!
    Spadłam z krzesła po prostu. Przewodnicząca grupy przedszkolnej, ładną jej kampanie wujkowie z tatusiem szykują. Będzie miała ogromniaste poparcie. No ale pasożyt na końcu to mistrzostwo!
    Przepraszam kochana, że nie komentowałam nie miałam czasu nawet na komputer wejść i ograniczałam się tylko do fejsa na telefonie:)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń