Z pamiętnika Heinza Kuttina, 3 stycznia 2016, 17:36
Łooo matulu, jakie odprawy sztabów
szkoleniowych są nudne.
Siedzimy tu już drugą godzinę. Sara,
mądra dziewczyna, zabrała ze sobą sudoku, wiedziała że Walter
będzie chrzanił od rzeczy, więc ma co robić. Ja dla kontrastu
nudzę się jak mops. Jedynie czasami podpowiadam Sarze, ale ta
chwilę temu stwierdziła, że ja chyba nie wiem o co chodzi w
sudoku.
Jak można nie wiedzieć o co chodzi w
sudoku?! Toż to taka krzyżówka, tylko wszystkie hasła są
trzyliterowe. Prawda? Spytam Tysi.
Tak, ona też tu jest. Ona też jak
widać wygrała w sztabie konkurs na to kto pójdzie z trenerem
słuchać litanii Hofera.
Siedzi obok Stoeckla i ukradkiem
zasłania dłonią usta, żeby nie było widać jak ziewa. Pod stołem
widzę jakieś babskie pisemko, które od dobrej godziny kartkuje.
'Czy w sudoku chodzi o to, żeby
wpisywać trzyliterowe hasła?'
Wyślij.
Obserwuję dziewczynę, która po
chwili podnosi z kolan telefon i odczytuje wiadomość. Zaraz potem
rzuca mi pełne politowanie spojrzenie.
'Nie, chodzi o to, żeby wpisywać
cyfry.'
'Cyfry? A niby skąd mam wiedzieć
jakie?!'
Tysia uśmiecha się pod nosem.
'O to właśnie chodzi w tej grze.'
To mi teraz wytłumaczyłaś, nie ma
co.
Po chwili zauważam, że uśmiecha się
triumfująco i pokazuje Schusterowi, który siedzi obok niej, coś ze
swojej gazety. Ten robi wielkie oczy i po chwili zaczyna się śmiać.
Jakby tego było mało na sam koniec wzrok obojga pada na mnie.
-Co jest? - słyszę szept Stoeckla,
więc brunetka i jemu pokazuje ten sam artykuł. Jego reakcja jest
niemal identyczna jak niemieckiego szkoleniowca.
Tysia podnosi nieco wyżej telefon i
robi zdjęcie gazety, którą trzyma na kolanach. Zaraz potem mój
telefon zaczyna wibrować.
Otwieram mmsa i o mało nie dostaję
zawału. Na zdjęciu jest Andreas Wellinger trzymający za rękę
Sophie Kuttin. Moją malutką Sophie! Moje dziecko!
-Prędzej Hoferowi opalenizna opadnie,
niż ja się na to zgodzę! - wykrzykuję wstając gwałtownie.
Ryk śmiechu, który pochodzi z części
gdzie siedzą Norwegowie i Niemcy przechodzi wszelkie dopuszczalne
granice decybeli.
-Słucham? - pyta zszokowany Walter.
-Nie pozwolę, żeby moja córka
spotykała się z Wellingerem!
-Ale ja mówiłem, akurat o powierzchni
reklamowej na kasku...
-W dupie mam twoją powierzchnie
reklamową! Dawać mi tu Wellingera!
-Może najpierw porozmawiaj z Sophie? -
proponuje spokojnie Schuster.
-Dobra, Sophie też mi tu możecie dać!
Obojgu naraz wybije te głupoty z głowy!
-Dowiem się wreszcie o co tu chodzi?!
- pyta zdezorientowany Hofer. - Niemcy i Norwegia, dobrze się
bawicie?
-Jak nigdy wcześniej na odprawie –
odpowiada rozpromieniony Stoeckl.
-Miliony raz słyszeliśmy już o
powierzchniach reklamowych, może już odpuśćmy? - rzuca nieśmiało
Tysia.
-No wiesz! I ty Hayboeck przeciwko
mnie?! - bulwersuje się Walter. - Niech wam będzie! Ale żeby potem
płaczu nie było, że czegoś nie wiecie!
Wszyscy ruszają do wyjścia. Po drodze
mija mnie biegnąca Tysia z telefonem przy uchu.
-Czerwony alarm. Znajdźcie Wellingera
zanim Heinz to zrobi!
Z pamiętnika Heinza Kuttina, 3 stycznia 2016, 18:10
Są. Oboje. A raczej wszyscy! Na
kanapie siedzi moja Sophie, obok niej Wellinger. A wokół kanapy
Megi, Kris, Sandra, Sara i co najgorsze: moja żona! Cholerne zawody
w Innsbrucku, mają tu baby za blisko! Są też chłopcy, ale oni
tylko przyglądają się z zainteresowaniem, a nie robią za ochronę.
-Teraz będziecie się tłumaczyć! -
wykrzykuję ruszając agresywnie w ich kierunku.
Nagle nie wiadomo skąd, między mną a
nimi pojawia się Tysia.
-Łooo, nie tak szybko!
-A ty co?! - próbuję ją ominąć,
ale ona znowu zastępuje mi drogę.
-Nie radziłbym się z nią szarpać –
informuje mnie znudzonym tonem Michi.
-Wiem, jest w ciąży!
-Ciąża jak ciąża, ona po prostu
odda trenerowi trzy razy mocniej!
-Potwierdzam! Znam ten ból z autopsji
– rzuca Kraft. - Ahh, to były czasy!
-Chcę porozmawiać z córką.
-To ja już pójdę! - proponuje
Wellinger i podnosi swój kościsty tyłek z kanapy.
-Siadaj!
Posłusznie opada na siedzenie. Jego
mina nie wskazuje na nic dobrego.
-Reszta wynocha!
-Żądam adwokata! - krzyczy Andreas. -
Nie wiem, Schustera, Tysię, kogokolwiek...
-Schuster ci w starciu z naszym
trenerem nie pomoże – prycha śmiechem Morgi i zabiera pod rękę
Kris.
-Tyśka, zabieraj się stąd! –
nakazuję.
-Nie możesz na mnie krzyczeć! Ja
jestem w ciąży!
-Ja chcę, żeby Tysia została! -
oznajmia piskliwym tonem Sophie.
-Tak jest! Moja dziewczynka! - brunetka
przybija piątkę z moją córką. - To ja bym chciała, żeby
została Sandra!
-To nie jest koncert życzeń! -
wrzeszczę.
-Ja jednak pójdę... - mruczy
Wellinger.
-Siadaj na dupę – Tysia jednym
ruchem ręki ściąga chłopaka z powrotem na kanapę. - Sandra?
Zapraszam!
Blondynka usadawia się między mną a
Sophie.
-Co to ma na celu? - pytam zirytowany.
-Może chociaż jedno z nich przeżyje
– oznajmia Sandra z szerokim uśmiechem.
Biorę głęboki oddech.
Spokojnie Heinz, to przecież nic
takiego. Nic takiego, poza tym że ten nieodpowiedzialny dzieciak
spotyka się z twoją malutką, 18-letnią córeczką. I może jej
kiedyś zrobić krzywdę!
-Jak długo to trwa?
Sophie spogląda na dziewczyny, ale te
dają jej znak, żeby spokojnie na wszystko odpowiadała.
-Sześć... Siedem tygodni.
O mało nie dostałem zawału, bo
myślałem że powie miesięcy.
-A wy moje drogie jak długo o tym
wiecie? - pytam dziewcząt siląc się na uprzejmość.
-Sześć... Siedem tygodni – prycha
śmiechem Tysia.
Ah bawi cię to?!
-Jakim cudem?! - wykrzykuję.
-Ja cały czas siedzę w Innsbrucku i
Sophie czasem do mnie wpada – wzrusza ramionami Sandra. - Tysia z
kolei wie od Andiego.
-A mama?
-Mama też o wszystkim wiedziała.
Moja rodzina się mnie wyrzekła.
Oddychaj Heinz. Wychowałeś żmije na własnej piersi.
-Heinz... - zaczyna niepewnie Tysia. -
To tylko szczeniacka miłość.
-Czyżby?! - atakuję ją. - On jest od
ciebie młodszy tylko o 4 lata! Pewnie za chwilę, też będzie chciał
zakładać rodzinę.
-Ja nie... - jąka się Wellinger.
-Milcz! - krzyczę, a pomiędzy nami
staje Tysia.
-Uspokój się! Nic się przecież nie
dzieje! Ja w wieku 21 lat nie myślałam o dzieciach!
-Tu nie trzeba myśleć! Wystarczy
działać! Akurat ty powinnaś wiedzieć jak się robi dzieci!
-Nie przeginaj! - ostrzega go Sandra.
-W gazetach już o nich piszą!
-Bo Welli to sportowiec, nastolatki na
niego lecą i interesują się jego życiem – wyjaśnia ze spokojem
blondynka.
-Nie mam zamiaru oglądać mojej córki
w gazetach!
-To ich nie czytaj – proponuje Tysia.
Biorę głęboki oddech.
-Jeszcze nie skończyliśmy –
informuję całą czwórkę.
-Będziemy gotowi – odpowiada mi z
pełną powagą Sandra, ale widzę, że ledwo się powstrzymuje, żeby
nie parsknąć śmiechem.
Odwracam się na pięcie i ruszam w
kierunku wind.
I mimo całej powagi sytuacji, to
całkiem zabawna ta nasza wojenka.
Boże....To jest takie genialne!
OdpowiedzUsuńTak bardzo śmieszne i powalające, ze nie można się od tego oderwać. Muszę chwilę ochłonąć i pewnie przeczytam jeszcze raz, bo robię tak zawsze :)
"-Prędzej Hoferowi opalenizna opadnie, niż ja się na to zgodzę!" Przecież lepiej się tego nie dało opisać. Bardzo, ale to bardzo chciałabym zobaczyć minę Waltera. :D Nadal śmieję się jak głupia i nie potrafię się ogarnąć w żaden sposób. To jest rewelacyjny rozdział.
I ta wojenka. W pewnym momencie miałam wrażenie, jakby Heinz chciałby ich tam pozabijać. To nic, że jego "mała" córeczka jest już duża. Tata Heinz po prostu boi się o swoje maleństwo :)
Aż się boję pomyśleć co będzie dalej, bo kiedy już myślę, że śmieszniej być nie może, Ty robisz coś, co zdecydowanie jest lepsze od poprzedniej rzeczy. Czasem zastanawiam się jak to robisz, bo mi by w życiu coś takiego do głowy nie przyszło.
Także czekam na kolejny :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny :*
~ Zoja.
Ojej...
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu, dosyć rzadko się pojawiam na bloggerze, ale jak dzisiaj zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział to od razu pojawił mi się uśmiech na twarzy. Reakcje Heinza? Ciekawa jestem jak się to dalej potoczy. Ogólnie wypowiedzi wszystkich bohaterów są genialne.
Pozdrawiam :*
Ol-la
Zabawna ta wojenka :)
OdpowiedzUsuńTaka śmieszna ^^
Biedny Heinz sam przeciwko przeciwnościom losowym xD
Rozdział mnie ubawił po pachy :)
Pozdrawiam ciepło i weny!
Heinz taki impulsywny, ale troszczy sie i córkę ;)
OdpowiedzUsuńWalter musiał mieć boska minę, haha :D
Pozdrawiam :)
Moje kochane Auty! I jeszcze kochańszy Heinz! Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że teraz za każdym razem, gdy oglądam konkursy PŚ i pokazują Kuttina, to widzę tego Twojego Heinza. Dżizys, coś Ty mi zrobiła...
OdpowiedzUsuńAnyway czuję się rozwalona na kawałeczki akcją z odprawy sztabu szkoleniowego. Zaczęło się od Heinza i sudoku, przez smsy z Tysią po "Prędzej Hoferowi opalenizna opadnie, niż ja się na to zgodzę!". Leżę. Kwiczę. Nie wstaję. Mina Waltera musiała być bezcenna. XD
"Cholerne zawody w Innsbrucku, mają tu baby za blisko!" Boże Kochany, Heinz, miej litość dla mej przepony. Ogólnie Heinz przeciwko dwóm kobietom w ciąży nie ma szans. Nawet, jeśli jest to wkurzony Heinz, bo jego córka umawia się z Wellingą, co również skwituję mózgiem rozjechanym. Odważna Milka. Chodzić z córką Kuttina? Ja bym powiedziała, że kamikaze trochę, ale dobra. :D "Moja rodzina się mnie wyrzekła" o rety.
Kocham ten rozdział i kocham Kuttina w roli tatusia swojej córki. Fajnie byłoby mieć go za teścia. Mogłabym się tego podjąć!
Zabawna wojenka. Wszystko tutaj jest zabawne i to jest najlepsze w tym opowiadaniu. <3
Jestem na etapie czytania "Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną" także wojenki mnie ostatnio otaczają (może jakąś wymyślę u siebiexD)
OdpowiedzUsuńNieeemcy! Znaczy Andi. No i nadopiekuńczy Heinz. Nie chciałabym być w skórze Wellingera.
Czytanie zajęło mi duużo czasu, bo co chwila się śmiałam aż w końcu spadłam z krzesła i nie mogłam się podnieść! "Prędzej Hoferowi opalenizna opadnie, niż ja się na to zgodzę!". Booże dziewczyno co ty masz w głowie!
Świetnie, świetnie!!! Kooocham normalnie i szczerze xDD
O i będzie mały/a Hayboeck!
Buuziole! :*
ps. http://let---it---go.blogspot.com/ - zapraszam:D
Czy ja już wspominałam o tym, że Cię kocham? :D
OdpowiedzUsuńKocham również to opowiadanie, tę historię, Twoje teksty! Wszystko jest genialne! :D
Biedny Heinz nie wie, jak rozwiązywać sudoku. Ale niech się nie przejmuje - ja też nie posiadam takowej wiedzy. I wszyscy się z niego śmiali, a on nie wiedział, czemu. Potem już tak i się zaczęło :D
Biedny Welli... Nigdy nie wiadomo, co tatuśkowi wpadnie do głowy. Oby ich oszczędził, młodzi są, dzieci im nie w głowie :D
Będzie mała, albo mały Michi! Jeeeej *_*
Pozdrawiam ;*