Z pamiętnika Heinza Kuttina, 9 stycznia 2016, 20:49
-Ja pierdolę.
W pokoju zapada cisza i oczy wszystkich
zwracają się na Michiego pochylonego nad komórką.
-Przepraszam, ale ja muszę wyjść.
-Bo?
-Tyśka właśnie wymyśliła, że
pójdzie biegać. O 21. W ciąży. W obcym mieście. Oszaleję z tą
dziewczyną.
-Sandra ma takie zachcianki żywieniowe,
że na pewno poziomem wkurwiania przebija Tyśkę – śmieje się
Gregor.
-Ah tak? - dziwi się Michi. - Czy
Sandra zaczyna płakać co 10 minut i krzyczy, że to twoja wina?
-Nie. Ale czy Tysia żąda na kolację
ryby z puszki polanej miodem?
-Nie. Za to woła mnie, a kiedy pytam o
co chodzi krzyczy, że już nieważne i sama sobie poradzi. Potem
idzie cała litania o tym, że tyle ze mnie pożytku w domu i że
sama sobie taki los zgotowała.
-Jaqueline całą drugą ciążę
twierdziła, że dziecko nie jest moje – wtrącam wesoło.
Wszyscy spoglądają na mnie zdziwieni.
-I trenera to bawi? - pyta niepewnie
Kraft.
-Taki żart no... - próbuję
tłumaczyć.
-Trener z Jaqueline to jednak dobrze
dobrany jest – śmieje się Morgi. - Jedno dziwniejsze od drugiego.
-Nie wiem o co chodzi, ale uznam to za
komplement. Michael, leć do Tyśki, przemów jej do rozsądku i
wracaj!
Blondyn zbiera się z łóżka na
którym siedział między Gregorem i Fettnerem i wychodzi z pokoju.
-Na czym to skończyliśmy? - pytam
Sarę.
Poprzedniego wieczoru urządziliśmy
sobie z Sarą, Timem i Felixem bardzo przyjemną odprawę sztabu, na
którym Sara notowała wszystkie nasze uwagi względem zawodników.
Było dużo śmiechu, opowiadałem anegdoty, Sara trzy razy chciała
sobie strzelić w łeb, a Felix zasnął w połowie omawiania Didla,
bo jak stwierdził pokłócił się z Gregorem i ten odmówił
udostępniania mu RedBulla. Bzdura, nie wyglądają na pokłóconych.
Moja wrodzona trenerska intuicja podpowiada mi, że po prostu nie był
zainteresowany kłamczuch jeden!
-Gregor źle wygląda w seledynowym
kombinezonie – Sara czyta kolejny punkt.
-O to, to, to! - wykrzykuję wymachując
ręką. Fettner i Kraft uderzają się otwartymi dłońmi w czoło.
-Chciał trener kiedyś wiedzieć co to
facepalm – śmieje się Sara. - To właśnie było to!
-O co wam chodzi? - pytam
niezadowolony. - Przecież zależy nam na pozytywnym wizerunku kadry!
-Pozytywny wizerunek kadry opiera się
na przykład na tym, żeby Gregor nie skakał w kombinezonie w
króliczki bez głowy, a nie na kolorze – tłumaczy spokojnie Tim.
-Króliczki bez głowy? - powtarzam
zdziwiony. - Przecież to brutalne! Nasze zawody oglądają dzieci!
Ale na przykład takie króliczki z głową...
-Nie będę skakał w kombinezonie w
króliczki – protestuje Gregor.
-Schlieriego lepiej w kampanie dla
dzieci nie ładować – popiera kolegę Morgi. - Lily chciał pomóc
i co z tego wyszło?
-Została przewodniczącą!
-Bo Fettner rozdał dzieciom swoje
zapasy z Mannera!
-Rozdałeś dzieciom swoje słodycze? -
pytam Manuela, a on potwierdzająco kiwa głową. - Jestem z ciebie
taki dumny! Dostaniesz honorowy order Heinza Kuttina!
-A co to daje?
-Nic. Po prostu będziesz miał order.
W tym momencie drzwi otwierają się z
hukiem i wpada Michi. Dopada do swojej walizki i wyciąga z niej
grube dresowe spodnie.
-Gdzie idziesz? - pytam uprzejmie.
-Biegać z Tyśka – mruczy wciągając
spodnie na nogi.
Wszyscy rzucamy mu pytające
spojrzenia.
-No co? Przecież nie puszczę jej
samej! Nie dość, że jest moją żoną, to jeszcze ma przy sobie
moją córkę!
-Tłumaczyłem ci, że jest za
wcześnie, żeby stwierdzić czy to chłopiec czy dziewczynka –
Morgi przewraca oczami.
-Chyba lepiej wiem, co robiłem, tak? -
pyta go Michi nakładając grubą kurtkę.
-Chyba że nie ty robiłeś –
podśpiewuje pod nosem Didl.
Hayboeck jednym susem pokonuje dystans
między nim a Diethartem, łapie młodszego z Thomasów za bluzę i
lekko unosząc przyciska do ściany.
-Mówisz o mojej rodzinie. Jeszcze
jedno słowo, a cię tak załatwię, że do końca życia będziesz
rzecznikiem prasowym reprezentacji Kazachstanu. Zrozumiałeś?
-Nie unoś się tak – Didl próbuje
obrócić sytuację w żart i rozluźnić uścisk blondyna na swojej
bluzie, ale nic z tego; Hayboeck ma dużo więcej siły. - Nic trener
nie zrobi? - pyta mnie.
-Nic nie widziałem – uśmiecham się
promiennie. - Akurat Sara mnie tu zagadała.
Dziewczyna prycha śmiechem, ale
potwierdzająco kiwa głową.
-No nie widzi trener, co on robi?!
-Takie tam wasze zabawy – rzucam
pogodnie. - Michi wędruj do Tysi. Tymczasem mamy do omówienia
kolejny problem! Jak usiądziemy w samolocie?!
Z pamiętnika Heinza Kuttina, 10 stycznia 2016, 15:23
Kraft ładuje się na belkę i uważnie
mi się przygląda. Spoglądam na odczyty wiatru. Są bardzo
obiecujące! Z radością sygnalizuję zgodę na rozpoczęcie najazdu
i włączam kamerę. Rozpędza się i... świetne wybicie! Szkoła
Heinza, nikt nie zaprzeczy!
Szybko przenoszę wzrok na ekran i
serce mi zamiera. Kraft bezwładnie osuwa się po zeskoku. W którym
momencie zdołał upaść?! Nie wiem, nie widziałem bo akurat
gratulowałem sobie w myślach wspaniałej techniki.
Oh Heinz, co żeś uczynił?!
Cały czas oglądam akcję na ekranie.
Na rozbieg wbiega Sara i ratownicy. Dobrze, szybka reakcja.
Ale zaraz... to nie jest Sara.
-Co tam do cholery robi Tysia?! -
wykrzykuje obok mnie Stoeckl.
Biorę do ręki krótkofalówkę i
łączę się z moją fizjoterapeutką.
-Sara, co jest?
-Przepraszam! - słyszę, że
dziewczyna jest roztrzęsiona. - Ja spanikowałam! Zamurowało mnie,
a Tysia widząc, że nie reaguję sama tam pobiegła.
-To biegiem za nią! - krzyczę
zdenerwowany.
Spoglądam na Stoeckla obok mnie.
-Miała się oszczędzać – mruczy
niezadowolony.
-To tylko jeden...
-Odpowiadam za nią!
-Jest dorosła – próbuję go
przekonać.
-Związek jak tylko usłyszał o ciąży
chciał ją zesłać na urlop, ale się uparła! Jest tu na moją
odpowiedzialność i miała się nie wychylać!
Z pamiętnika Heinza Kuttina, 10 stycznia 2016, 20:56
-Alex, wiesz gdzie spotkamy Tysię? -
pytam wesoło Stoeckla, gdy ten otwiera nam drzwi. Zaraz za mną stoi
Kraft z ręką na temblaku i Sara.
-To chyba nie jest...
-Daj spokój! - prycham. - Chcemy jej
tylko podziękować!
Alex przez chwilę lustruje nas
wzrokiem, aż w końcu wzdycha zrezygnowany.
-Regeneruje Fannemela. Pokój 236.
-Dziękuję, przyjacielu!
Ruszamy zatem do pokoju 236. Drzwi są
otwarte, a z wnętrza słychać dialog po norwesku.
-Nie przeszkadzamy? - pytam wchodząc.
Wzrok Tysi i Fannemela przenosi się na
nas.
-Skądże – uśmiecha się brunetka.
- Krafter, już cię wypisali?
-Porobili badania i tylko rękę mam
zwichniętą. Tak przy okazji to gratuluję zwycięstwa – brunet
zwraca się do Fannemela, który uśmiecha się szeroko na samą
myśl.
-Przepraszam cię Tyśka – zaczyna
nieśmiało Sara. - Ja spanikowałam. Pewnie masz teraz kłopoty...
-Co ty! – prycha śmiechem brunetka.
- Co prawda Alex mnie uziemił niczym prawdziwy ojciec, ale z
Fannemelem więc to żadna kara. Gorzej jakbym miała tu siedzieć z
Hilde.
Anders zaczyna się śmiać, a brunetka
skupia swój wzrok na mojej fizjoterapeutce.
-Nie bój nic. Przy moim pierwszym
upadku pomagało mi dwóch innych fizjoterapeutów. Co prawda, ja też
pobiegłam, ale nie byłam sama. Każdemu się mogło zdarzyć! Uszy
do góry i więcej pewności siebie.
-Więc nie masz mi za złe...
-A skąd! Ale wiesz, że masz wobec
mnie dług?
-Jasne...
-I właśnie teraz możesz go spłacić!
Zastąp mnie na pół godziny, a ja pójdę z Krafterem na gorącą
czekoladę!
Sara uśmiecha się szeroko i wędruje
na miejsce Tyśki.
-Fanni...?
-Cały czas tu byłaś, wiem co mam
mówić – śmieje się blondyn.
-Mój człowiek! Heinz, idziesz?
Gorąca czekolada z łamagą i
największa kłamczuchą FISu? Jakże mógłbym odmówić?!
Bieganie w ciąży? Przecież to całkiem normalnie, no dlaczego nie.
OdpowiedzUsuń"Chyba lepiej wiem, co robiłem" ja tego nie będę podważać bo jeszcze mnie Michi znajdzie i przygwozdzi do ściany. Chociaż to nie byłoby aż takie... No to ja zgadzam sie z Didlem, kto wie kogo to XD
Ta zaciekła konwersacja o kombinezonach wprost podbiła moje serce!
A Heinz nie może być aż tak zamyślony, jeszcze Stefan doznałby poważniejszych obrażeń i co wtedy...
Ściskam, pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;)
Oh, oh, oh...
OdpowiedzUsuńTe niektóre teksty powalają :*
Kombinezon w króliczki bez głowy? Ciekawe...
Fajnie, że Michi się tak martwi o Tysię.
Jestem strasznie ciekawa co dalej z tego wyniknie :)
Czekam na następny :)
Pozdrawiam :*
Ol-la
Przy okazji zapraszam do mnie na nowy rozdział ;) http://hardskijumpinglove.blogspot.com/2014/12/11-byes-sie-wrakiem-mysli.html
Skrzywiłaś mnie. Nie mogę patrzeć na Heinza i się nie śmiać. Po prostu nie mogę. Uwielbiam Heinza, jego trenerską intuicję i wszystkie problemy trenerskie. No nie mogę na niego normalnie patrzeć, gdy siedzi w gnieździe trenerskim. Przecież on wygląda dokładnie jak z Twojego opowiadania! Ta jego śmieszna kominiarska na przykład w Niżnym Tagile :D Myślałam, że pęknę ze śmiechu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do Złośliwca zapraszam :)
Jaki to byłby skandal jakby Gregor leciał w kombinezonie z króliczkami bez głowy! I to jeszcze najlepiej różowym! :D
OdpowiedzUsuńHeinz to jest jednak biedny człowiek, wszystkie trenerskie dylematy i użeranie się z tymi półgłówkami... Ooo dokładnie tak jak Aria pisała kiedy zobaczyłam Heinza w tej czapie to ... Ahhh tylko się pozbierać z podłogi :)
Pozdrawiam! :)
Ps Zoe, kochana! Serdecznie zapraszam do siebie; let---it---go.blogspot.com